Ujrzymy wtedy cyniczne, krótkowzroczne i egoistyczne porzucenie kłopotów z Węgrami, z Polską, z jakąś korupcją w Rumunii, z rosyjskimi zakusami na państwa nadbałtyckie, Gruzję, Ukrainę. Z jakimś rozszerzaniem, z jakimś monitorowaniem. Kiedy to nie o nas będą zabiegać, tylko my będziemy znowu musieli zabiegać o Unię, rzeczywiście, będziemy mieli znowu jakiś cel. Szkoda, że znowu malutki – ssać cycek, a niech tam, że mleczka popłynie połowę tego, co kiedyś, byle kapało.
Streścić naszą politykę w UE można mniej więcej tak: nie damy zjeść się w kaszy. Za takim podejściem stoi przekonanie, że możni chcą nas zjeść i nie zapłacić za obiad. A jeżeli naprawdę w końcu nie zechcą? Jeżeli panika wywołana pandemią doprowadzi do spadku wspólnotowych ambicji i w tamtych stolicach zatriumfuje idea "ratuj się kto może"?
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama