Czy powołanie Anny Fotygi na szefową Kancelarii Prezydenta oznacza, że powstaje alternatywny ośrodek władzy kreującej politykę zagraniczną?

Reklama

Konstytucja nie przewiduje alternatywnych ośrodków polityki zagranicznej, ale nakazuje prezydentowi i rządowi współpracę w dziedzinie polityki zagraniczej. Stanowi też, że władzę wykonawczą sprawuje rząd i prezydent. Mówi również, że prezydent jest najwyższym reprezentantem Polski na zewnątrz. Nie ma więc obawy, może się tworzyć drugi ośrodek polityki zagranicznej. Prezydent zna konstytucje i oczekuje jedynie szacunku dla konstytucji ze strony premiera i rządu

Ale jednak zaraz po powołaniu minister Fotyga ostro skrytykowała rząd.

To o niczym nie świadczy. Premier Tusk ostro krytykuje prezydenta. A Radosław Sikorski w kampanii wzywał do dożynania hord, mówiąc o PiS.

Czy teraz już minister Sikorski, nie przychodząc do prezydenta, złamał konstytucję?

Reklama

Nikt o tym nie mówi. Minister złamał dobry obyczaj. Odmówił przyjścia na spotkanie z prezydentem, poza tym zrobił to w niezwykle nieelegancki sposób.

Można też powiedzieć, że prezydent też złamał obyczaj, nie przychodząc na expose premiera Tuska.

Reklama

Tak, ale nie przyszedł również na expose premiera Kaczyńskiego. A prezydentowi należy się szacunek.

Dlaczego nagłośnił pan sprawę spotkania z Sikorskim? Takie zawirowania osłabiają naszą politykę zagraniczną.

Przez blisko dwa tygodnie od powołania minister nie nawiązał z prezydentem żadnego kontaktu, czyniąc w tym czasie bardzo poważne gesty i podejmując ważne decyzje w dziedzinie polityki zagranicznej. Prezydent cierpliwie czekał 12 dni i wreszcie zaprosił ministra Sikorskiego. On jednak nie przyszedł i jeszcze po czasie wysłał faks, że na spotkaniu się nie pojawi.

A może tu w grę wchodzą niejasności zapisów konstytucji? Czy kancelaria zwróci się do Trybunału Konstytucyjnego o ustalenie prerogatyw prezydenta?

Poważnie rozważamy, aby to Trybunał rozstrzygnął, jaka jest pozycja konstytucyjna prezydenta w państwie. Ale dysponujemy na szczęście kilkoma dokumetami świadczącymi o precedensach. Na przykład kiedy ministrem obrony narodowej był Bronisław Komorowski, bardzo obficie korespondował z ówczesnym prezydentem Kwaśniewskim i niezwykle wnikliwie informował go o drobnych nawet szczegółowych sprawach. A obowiązywała wtedy ta sama konstytucja. I minister Komorowski uważał wówczas, że musi to robić. Od tego czasu ustawa zasadnicza się nie zmieniła, więc oczekujemy, że prezydenta będzie traktowany przez ministrów rządu Donalda Tuska dokładnie tak samo.

A jeśli Trybunał zawęziłby kompetencje prezydenta?

Wydaje się mało możliwe. Gdyby jednak tak się stało, dowiedzielibyśmy się, że w Polsce istnieje ustrój, o którym dotychczas nie wiedzieliśmy. Że prezydent, który jest wybierany w głosowaniu powszechnym, w istocie nie ma żadnych kompetencji.

Może należałoby rozpocząć dyskusję nad ewentualną zmianą konstytucji?

Czym innym jest zmiana konstytucji, a czym innym praktyka, która obowiązuje. Nikt jakoś nie mówił, że konstytucję trzeba zmieniać, kiedy rządził Kwaśniewski. Prezydent w ramach obowiązującego prawa będzie wykonywał swoje obowiązki. I niedopuszczalne jest, aby prezydent nie był informowany o tym, co się dzieje w polskiej polityce zagranicznej. Co do tego konstytucja nie pozostawia wątpliwości. Prezydent zaakceptował fakt wygrania wyborów przez PO. Dobrze by było, gdyby Tusk zaakceptował przegraną w wyborach prezydenckich.