O przełomowym szczycie można by mówić, gdyby NATO poczyniło kolejny krok ku zbliżeniu Rosji do struktur i wzmocniło współpracę z Moskwą, tak by któregoś dnia zaproponować Rosji członkostwo w NATO. Nie sądzę jednak, żeby tak się stało, dlatego przypuszczam, że w relacjach sojuszu z Rosją wciąż przebrzemiewać będzie ton trochę zimnowojenny.

Reklama

Szczyt w stolicy Rumunii był krokiem w przód. NATO jest organizacją, która w ostatnich latach niezwykle się rozszerzyła, podjęła bardzo trudne wyzwania, jak choćby w Afganistanie. Oczekiwanie bardzo spektakulanych wydarzeń jak szczyt madrycki, kiedy przyjmowano Polskę, Czechy i Węgry, czy praski, kiedy do NATO weszły kraje bałtyckie, jest z góry skazane na niespełnienie.

Fakt, że NATO poparło budowę tarczy zdecydowanie wpływa na sytuację Polski i negocjacje w tej sprawie. Jeśli tarcza jest potrzebna do walki z terroryzmem, to nie mamy argumentów, żeby być przeciw. Ale gdyby miała spowodować głęboki konflikt na linii Polska-Rosja, NATO-Rosja, to moglibyśmy nawet rozważać odrzucenie tej propozycji. Tarcza jako element walki z terroryzmem, która jest wspierana przez NATO, jako część systemu natowskiego przestaje być straszakiem i nie może być używana przez Rosję jako argument, że to instalacja przeciwko niej. W sensie politycznym zatem rozstrzygnięcie NATO jest bardzo istotne i powinno nam pomóc w podjęciu decyzji. Choć dalej powinniśmy czekać na efekt rozmów amerykańsko-rosyjskich. Z jednej strony prezydent Rosji mówi, że tarcza nie jest dla niego problemem, a szef sztabu generalnego Rosji straszy ustawieniem na granicy z Polską rakiet. Takiego podwójnego języka nie możemy zaakceptować.

W sprawie Ukrainy i Gruzji nie można mówić o żadnej klęsce polskich działań. Prezydent Kaczyński, z którym zresztą rozmawiałem telefonicznie przed szczytem, wykonał to zadanie najlepiej, jak można było wykonać. Był niezwykle zdeterminowany. Tyle można było osiągnąć. Nie ma więc powodu ogłaszać klęski prezydenta, czy polskiej dyplomacji. I mówię to jako człowiek, któremu jest daleko do obecnej władzy. Ze strony Polski zrobiono wszystko, co dało się zrobić. Nie zrobiono wszystkiego, ale to uwaga do innych członków NATO. Nie należy zapominać jednak o fakcie, że drzwi do NATO dla Ukrainy i Gruzji są otwarte. I to jest istotne. Ale szczególnie w przypadku Ukrainy nie bez znaczenia był argument, że Ukraińcy w referendum pewnie nie poparliby członkostwa w sojuszu. Z drugiej strony władze ukraińskie mówią: jak mamy wygrać referendum, skoro nigdy NATO jasno się nie opowiedziało, czy oczekuje nas w strukturach. Być może przełom uzyskany w dużej mierze dzięki polskiej dyplomacji pomoże wyjść z tego zaułka.

Przyszłość NATO to według mnie zacieśnianie stosunków z Rosją. Przez wiele lat to był temat tabu. Dziś powinniśmy odpowiedzieć sobie na pytanie, czy wyobrażamy sobie Rosję jako członka Paktu Północnoatlantyckiego. Moja odpowiedź brzmi - tak i powinniśmy w tym kierunku dążyć. Wtedy problem Ukrainy, Gruzji i innych stereotypów z przeszłości przestanie istnieć. Bo dziś NATO w opini publicznej Ukrainy i Rosji to ciągle relikt zimnej wojny, a tak przecież nie jest.

NATO z jednej strony zgodziło się na tarczę, co jest wbrew stanowisku Rosji, a z drugiej nie zaprosiło do swoich struktur Ukrainy i Gruzji, co jest na rękę Rosji. Sztuka dyplomacji polega na tym, żeby szukać balansu. Ja żałuję, że się na to zdecydowano.

Pozycja Polski w strukturach sojuszu jest generalnie rzecz biorąc dobra. Polska od początku członkostwa w NATO stara się być eksporterem stabilności i dobrych kontaktów z najbliższym otoczeniem. To działo się za moich czasów i kolejnych rządów i tę pozycję utrzymujemy. Nie jesteśmy źródłem kryzysów. W sprawach bezpieczeństwa regionu, mimo wewnętrznych konfliktów, zachowujemy się konsekwetnie, kontynuując kierunki polityki zagranicznej. To wszystko wzmacnia naszą pozycję. I kiedy ministrowie Sikorski i Klich oraz prezydent Kaczyński działają ręka w rękę, to sygnał, że dzieje się dobrze.