Nie chodzi o ryzyko porażki w Afganistanie, choć jest to wystarczający powód do zmartwienia, ale o porażkę w sercu NATO. Smutna prawda o szczycie w Bukareszcie jest taka, że Rosja pokazała pazur, a Sojusz na ten widok odskoczył jak oparzony

To oznacza, że NATO weszło w fazę kurczenia się, a jego skuteczność i wpływy będą malały. Rosja pokazała, że może zawetować propozycję objęcia Gruzji i Ukrainy Planem Działań na rzecz Członkostwa. Kraje te muszą poczekać - głównie dlatego, że zdaniem Niemiec należy wziąć pod uwagę "strategiczne interesy Rosji". Kreml pokazał, że może zawetować sporządzane przez natowski wywiad oceny dotyczące zagrożenia - fundamentalne dokumenty związane z planowaniem obronnym Sojuszu, w których nie wolno już wspominać o zwiększającym się arsenale i coraz bardziej ofensywnej postawie militarnej Rosji.

Reklama

Z jeszcze gorszą sytuacją mamy do czynienia w łonie Unii Europejskiej. To niemieccy eurodeputowani zablokowali w Parlamencie Europejskim ostrą w słowach uchwałę w sprawie sterowanych wyborów w Rosji. To Niemcy blokują liberalizację rynku gazu w Europie, która byłaby dobra dla bezpieczeństwa energetycznego, ale niedobra dla Gazpromu. W efekcie Rosji udało się sfinlandyzować Europę Zachodnią - co było jednym z jej najważniejszych celów w okresie zimnej wojny, a co obecnie osiągnęła zadziwiająco szybko i łatwo.

Największymi przegranymi będą w tym wszystkim kraje Europy Wschodniej. Wyobraźmy sobie taki scenariusz: przy wzmagających się napięciach w stosunkach z Rosją dochodzi do kolejnego cyberataku, na przykład na Estonię. Jego skutki są katastrofalne. Estonia, powołując się na artykuł V, zwraca się o pomoc do NATO. Domaga się zastosowania sankcji wobec Rosji, ale blokują to Niemcy. A im mniej wiarygodny będzie artykuł V, tym większa będzie zuchwałość Rosji.

Podsumowując, bezpieczeństwo byłych krajów podbitych zależy obecnie od układów pomiędzy Niemcami i Rosją. Kolejni prezydenci Ameryki postawią prawdopodobnie pytanie, czy muszą Europie poświęcać uwagę i kierować tam środki militarne w sytuacji, gdy tak wiele krajów europejskich wydaje się preferować Rosję. Kraje silne, takie jak Polska, nadal mają szanse na utrzymanie swoich stosunków z Ameryką przy życiu - na przykład zezwalając na zainstalowanie na swoim terytorium wyrzutni rakiet przechwytujących. W przypadku pozostałych krajów przyszłość maluje się w ciemnych barwach i napawa lękiem.