Bogumił Łoziński: Obrońcy praw człowieka wzywają sportowców do bojkotu olimpiady w Pekinie. Czy to dobra forma walki o wolność w Chinach?
Ks. Edward Pleń*: Nie. Ci, którzy wzywają do bojkotu olimpiady, nie rozumieją przesłania igrzysk. Olimpiada jest wydarzeniem ponad podziałami, w czasie jej trwania narody mają bratać się, skupiać wokół wartości, jakie niesie idea olimpijska.
Ale czy idee olimpizmu da się pogodzić z łamaniem praw człowieka w Chinach? Oczywiście, że się nie da. Ograniczanie wolności jest sprzeczne z duchem olimpijskim. Jednak reagowanie na to przez bojkot do niczego nie doprowadzi. W czasie igrzysk z Chińczykami spotkają się sportowcy i kibice z całego świata. Oni będą mieli okazję do poznania innych kultur, zwyczajów. Dlatego to właśnie olimpiada będzie dla Chin powiewem wolności, szansą dla Chińczyków na otwarcie oczu na świat. Bojkot i zamknięcie się na Chiny to nieskorzystanie z szansy promowania praw człowieka. Lepiej promować te wartości na miejscu.
Niektórzy sportowcy chcieliby jednak choć symbolicznie wyrazić sprzeciw wobec tego, co się dzieje w Chinach.
Byłbym ostrożny ze spektakularnymi gestami, bo mogą być one odebrane jako brak szacunku wobec gospodarzy i ich kultury. Przecież proces dochodzenia do wolności trwa dłużej niż 18 dni olimpiady - na to trzeba lat. Jestem za tym, aby promować prawa człowieka i wolność, ale w taki sposób, którego Chińczycy od razu nie odrzucą, lecz zastanowią się nad tymi problemami.
Część polityków - w tym nasz premier - zapowiedziała, że nie weźmie udziału w otwarciu igrzysk. Myśli ksiądz, że to dobry sposób na zamanifestowanie swojej solidarności z Tybetem i wyrażenie sprzeciwu wobec polityki Chin?
Myślę, że przede wszystkim trzeba oddzielić politykę od sportu, bo to są zupełnie inne płaszczyzny. Politycy mają swoje sposoby wywierania nacisku, walki o wolność, i bojkot jest jednym z nich. Czym innym jest jednak postawa sportowców. Według mnie powinni pojechać do Pekinu i być nośnikami wolności w Chinach.
A może błąd popełnił Międzynarodowy Komitet Olimpijski, przyznając Chinom organizację tych igrzysk?
Moim zdaniem jest trochę za wcześnie na ocenę tej decyzji. Poczekałbym z nią na zakończenie igrzysk, wówczas zobaczymy, jakie będą efekty. Jestem przekonany, że nawet z tak trudniej sytuacji, z jaką mamy dziś do czynienia, można wysnuć dobro.
Czy polscy sportowcy będą mieli kapelana w Chinach?
Tak, będę im służył opieką duszpasterską. Gospodarze igrzysk zapewniają, że przygotowali ośrodek duszpasterski, w którym będę mógł odprawiać dla naszych sportowców mszę. Wygląda więc na to, że w wiosce olimpijskiej wolność religijna będzie zapewniona.