Historyczne świadectwa pokazują, jak wielkim problemem były te zjawiska sto lat temu w czasie hiszpanki. Mieszkaniec brazylijskiego São Paulo zapisał, że nie jest już pewien, co jest gorsze: "faktyczna śmierć spowodowana przez epidemię czy też strach i izolacja związana z próbami przezwyciężenia zarazy”. Wówczas w São Paulo (jak w wielu innych miastach świata) na przełomie lat 1918 i 1919 wprowadzano kwarantannę przypominającą tę, której doświadczyliśmy w tym roku. "Całowanie i obejmowanie jest aktem niepożądanym. Nie wolno podawać sobie dłoni na powitanie” – czytamy w relacji. Problemy nie zakończyły się wraz z wygaśnięciem hiszpanki pod koniec 1920 r. – w następnych latach lekarze notowali przypadki "pogrypowej anemii, melancholii i rozlicznych dolegliwości osłabionego systemu nerwowego”. Także gdy SARS nawiedził Hongkong w 2003 r., statystyki odnotowały natychmiastowy wzrost liczby samobójstw. Zwłaszcza wśród osób starszych. Tendencja utrzymywała się potem przez kilka kolejnych lat. Lekarze tłumaczyli to "utrzymującym się strachem wywołanym przez pandemię. Niezależnym od tego, czy ktoś faktycznie na SARS zachował, czy też nie”.