Czy angażował się pan wcześniej tak mocno – jak w przypadku Biomedu – w działalność jakiejkolwiek innej firmy z województwa lubelskiego?

Po pierwsze, nie angażuję się w działalność Biomedu, lecz w projekt powstania polskiego leku na COVID-19, który prowadzony jest przez Samodzielny Publiczny Szpital Kliniczny w Lublinie. Dlatego zwróciłem się do Biomedu z pytaniem czy jest w stanie pomóc w jego przygotowaniu. Po drugie, mamy pandemię. O tym, że polska firma ma szansę wyprodukować lek ratujący życie dziesiątek tysięcy ludzi, warto mówić – i to głośno.
Preparat, nad którym pracuje Biomed, to wciąż kandydat na lek. Nawet nie został jeszcze w pełni przebadany klinicznie.
Trwa właśnie trzecia faza testów klinicznych. Wkrótce będą pierwsze wyniki. Inne prowadzone na świecie badania z wykorzystaniem immunoglobuliny w leczeniu pacjentów covidowych wyglądają bardzo obiecująco.
Reklama
Ale pan mówił o immunoglobulinie jako skutecznym leku produkowanym na bazie osocza ozdrowieńców, jeszcze zanim zaczęły się badania kliniczne.
Na jednym z etapów badań lek inaktywował wirusa. Preparaty otrzymywane w wyniku przetwarzania osocza są klasyfikowane jako produkty lecznicze, potocznie nazywane lekami. Immunoglobuliny specyficzne wymienione są w klasyfikacji produktów leczniczych ATC w grupie J (leki stosowane w zakażeniach – przyp. red.), są na listach refundacyjnych, w programach lekowych itd. Immunoglobulina anty-SARS-CoV-2 spełnia wymogi definicji produktu leczniczego. To prawda, że jest na etapie badań, ale są to badania nad produktem leczniczym.
A to przecież nie jest jeszcze lek.
Wchodzimy w spór semantyczny. Cały czas mówimy „szczepionka” o różnych preparatach, które nie zostały zarejestrowane. Albo więc mówmy „kandydat na szczepionkę”, albo nie krytykujmy projektów wybiórczo.
Pana słowa z 23 września 2020 r., że „mamy lek”, wpłynęły na giełdowe notowania Biomedu: w lutym 2020 r. cena jednej akcji tej firmy oscylowała w granicach 1,10 zł; 3 sierpnia osiągnęła rekordowe 30 zł; 23 września, po spadku do 11‒12 zł, skoczyła do 21,3 zł; 5 stycznia cena wynosiła 9,82 zł.
Proszę nie przeceniać moich możliwości. Każdy gracz na giełdzie ma swoje racje, podejmując decyzje inwestycyjne. I nic mi do tego. A jeśli chodzi o działanie inaktywujące wirusa przez tę konkretną immunoglobulinę, to potwierdził je w badaniach laboratoryjnych prof. Krzysztof Pyrć, wirusolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego. Od lat w użyciu jest kilkadziesiąt immunoglobulin stosowanych w różnych chorobach. Ta jest kolejną.
Czym innym są badania laboratoryjne, czym innym kliniczne. Rozmawialiśmy z prof. Pyrciem – mówił, że w warunkach laboratoryjnych ta immunoglobulina działa, ale nie gwarantuje, że na pewno zadziała u ludzi.
Cieszę się, że potwierdził, przed jak wielką szansą stoimy.
W jakim stadium są prace nad badaniem skuteczności immunoglobuliny w leczeniu COVID-19?