Ambasada Izraela ostro protestuje przeciwko nowelizacji kodeksu postępowania administracyjnego, która zablokuje roszczenia o mienie bezspadkowe. Takiej reakcji można było się spodziewać.

Trudno mi powiedzieć, jaki był poziom refleksji wewnątrz obozu rządowego, ale w istocie trudno być zaskoczonym. Wszystko, co dotyczy kwestii reprywatyzacji w Polsce jest niezwykle wrażliwe i rzutuje nie tylko na relacje polsko-izraelskie, ale też co ważniejsze polsko-amerykańskie. A i wewnątrz kraju budzi to duże emocje, bo przecież tu też są jej zwolennicy i przeciwnicy. Chodzi o duże pieniądze, więc emocje są zrozumiałe. Ja jestem rozczarowany sposobem w jaki zostanie to rozwiązane, ale trzeba zauważyć, że głosował za tym nie tylko PiS, ale też pokaźna część opozycji, która najwyraźniej uznała, że po ewentualnej zmianie władzy nie będzie się musiała już z tym męczyć, jeśli PiS rozwiąże to wcześniej. Zmiana w przepisach ma położyć kres wszelkim roszczeniom majątkowym z II wojny światowej i czasu po niej - chodzi tu zwłaszcza o decyzje władz komunistycznych.

Reklama

Dlaczego Pan Profesor uważa to za rozczarowujące?

Wygląda na to, że Polska pozostanie jedynym krajem w regionie, w którym nie uchwalono ustawy reprywatyzacyjnej po upadku rządów komunistycznych. To samo w sobie było już od dawna przedmiotem krytyki na arenie międzynarodowej i dowodzi słabości polskiej klasy politycznej. Ostatnią poważną próbę rozwiązania tego problemu podjął rząd Jerzego Buzka w 2001 r., ale uchwaloną już przez parlament ustawę zawetował wówczas Aleksander Kwaśniewski. Przez kolejne dwadzieścia lat kolejne rządy starały się tą sprawą nie zajmować i zepchnęły ją na sądy. Jednym z rezultatów była cała warszawska afera reprywatyzacyjna i ogromne malwersacje.

Jak więc można było to rozwiązać?

Drogi były dwie. Można było powiedzieć już dużo wcześniej, jeszcze na początku lat 90., że jesteśmy państwem zrujnowanym przez komunistów, które z definicji odrzuca wszelkie roszczenia reprywatyzacyjne i w związku z tym nikomu nic odda. Można też jednak było, tak jak chciał tego rząd Buzka, zrekompensować w różny sposób dawnym właścicielom i ich bezpośrednim spadkobiercom mienie de facto zrabowane. Dziś skoro rząd ma pieniądze na trzynaste i czternaste emerytury, będące formą kiełbasy wyborczej, nie powinien się dziwić, że odmowa uznania roszczeń reprywatyzacyjnych wywoła silne protesty międzynarodowe. Oczywiście to nigdy nie mogła być pełna rekompensata, także dlatego, że nie da się utraconego mienia wycenić precyzyjnie. Reprywatyzacja powinna też dotyczyć wyłącznie spadkobierców blisko spokrewnionych z nieżyjącymi już właścicielami. A poza wszystkim definitywnie zabroniona powinna być możliwość handlu roszczeniami, co było głównym źródłem afery w Warszawie. Popierając ideę reprywatyzacji chcę też podkreślić, że nieuzasadnione uważam roszczenia części środowisk żydowskich by tzw. mienie bezspadkowe ofiar Holocaustu przypadło różnym żydowskim organizacjom. Rekompensaty powinny dotyczyć wyłącznie osób fizycznych będących bliskimi potomkami właścicieli.

CO SĄDZISZ O POLITYCE ZAGRANICZNEJ POLSKI?

Reklama

Tymczasem Ambasada Izraela w swoim oświadczeniu pisze nie tylko o rekompensacie Ocalałym z Zagłady i ich potomkom, ale również społeczności żydowskiej. Jak to odczytywać?

Czeka nas kolejny kryzys w relacjach polsko-żydowskich, a jego głębokość zależy od tego w jakim stopniu za Izraelem ujmą się Amerykanie. Już przy nowelizacji ustawy o IPN Izrael samodzielnie niewiele by zdziałał, gdyby nie wsparcie Waszyngtonu. Teraz będzie podobnie i jeśli uruchomi swoje lobby w USA, a wygląda na to, że już to uczynił, to będzie to kolejny poważny test dla rządów PiS.

Czy na decyzję PiS o wyjęciu ustawy mogła wpłynąć zmiana w Białym Domu i wymiana rządu w Izraelu?

Tak, można tak podejrzewać. Relacje polsko-amerykańskie od pół roku znajdują się w stanie częściowego zamrożenia, a administracja Bidena wręcz ignoruje Warszawę. A skoro jest tak źle to uznano, że już nie może być gorzej i relacji nie zniszczy również poruszenie tej kwestii. Z kolei w Izraelu trwa polityczny kryzys, który najwyraźniej też postanowiono wykorzystać. Z tego punktu widzenia dość zręcznie wybrano moment. Ciekawa będzie jednak reakcja Stanów Zjednoczonych. Bo jak złe relacje nie byłyby na poziomie politycznym, to trzeba brać też pod uwagę współpracę militarną. Na razie nowa administracja w Białym Domu nie wycofała się z żadnych zobowiązań wojskowych. Jeśli jednak nastąpiłaby jakaś zmiana, to byłby to potężny cios dla całej polityki zagranicznej rządu PiS, który przekonuje nas, że podniósł współpracę wojskową z Amerykanami na najwyższy możliwy poziom. Najwyraźniej jednak strona polska uznała, że taki scenariusz nam nie zagraża - co najwyżej pojawią się jakieś listy czy głosy oburzenia. A to się po prostu przeczeka mówiąc: "polski parlament tak zdecydował".

Stany Zjednoczone wysłały do Polski specjalną delegację o której informował DGP. Traktują więc sprawę poważnie. Ograniczenie współpracy militarnej wydaje się jednak nieproporcjonalnie dużą reakcją.

Tak i to byłby błąd strony amerykańskiej. Wydaje się, że Stany Zjednoczone wiedzą, iż Polska nie jest krajem super-ważnym, ale jednak z uwagi na swoje położenie geograficzne nie jest też bez znaczenia. I skoro Amerykanom udało się 30 lat temu odzyskanie Polski z rosyjskiej strefy wpływów i włączenie jej w 1999 r. do struktur NATO, to głupio byłoby ją zacząć dziś tracić w obliczu rosnących napięć z Chinami z powodu roszczeń środowisk żydowskich. Dlatego również nie wierzę, że USA podejmą aż tak zdecydowane działania. Pewnie będą retorsje polityczne, być może Andrzej Duda już nie spotka się z Joe Bidenem, ale wydaje się, że Amerykanie nie zdecydują się zasadniczo zmienić podejścia do kwestii militarnych niezależnie od nacisków Izraela.

PiS na nowo wyciągając tę sprawę chce zmobilizować swój twardy elektorat? Wyrażanie sprzeciwu wobec roszczeń może pozwolić na nowo przejąć inicjatywę.

Na pewno będziemy teraz obserwować prężenie muskułów przez rząd, co już zapoczątkował premier Morawiecki. Konfederacja podnosiła wcześniej swój sprzeciw wobec tzw. ustawy 447 przyjętej w tej sprawie przez amerykański Kongres. Możliwe, że PiS z przekazem "ani kroku wstecz" odbierze jej nieco zwolenników z kręgów bardzo prawicowych, gdzie dominuje przekonanie, że Izrael i USA czyhają na nasz majątek narodowy. Ja jednak przypomnę, że nie oddano też mienia bardzo wielu Polakom, którzy utracili je na skutek zawirowań wojennych czy późniejszych działań komunistów. Nie chodzi tu więc tylko o mienie żydowskie. Nie przeceniałbym jednak znaczenia tej sprawy jako czynnika, dzięki któremu PiS znacząco zyska sondażowo. Większość osób wrażliwych na tę kwestię jest już wyborcami tej partii.

To zatem jedynie chęć zakończenia tej sprawy raz na zawsze nawet bez wielkich profitów politycznych?

Tak. Polski Ład daje ludziom ogromne obietnice finansowe, a nie przyczynił się jak na razie do istotnego wzrostu poparcia dla PiS, więc tym bardziej nie zrobi tego kwestia przecięcia roszczeń reprywatyzacyjnych. To była po prostu bardzo niewygodna sprawa, taki kamień w bucie kolejnych ekip rządowych, który PiS postanowił teraz wyciągnąć. I wybrał potencjalnie najkorzystniejszy dla siebie moment. Jednak nie do końca wierzę, że uda się to teraz załatwić raz na zawsze. Na dłuższą metę chyba nie rozwiążemy tego problemu uciekając od niego drogą nowelizacji kpa. Jednak im później nastąpi jakaś forma reprywatyzacji, tym mniej będzie sprawiedliwa, bowiem jej beneficjentami zostaną coraz bardziej odlegli spadkobiercy.