Z jednej strony fort osłonięty był wzgórzem. Z drugiej widok rozciągał się na szeroką równinę. Z bramy widać było oddaloną o mniej więcej trzy kilometry szkołę. Zbudowano ją za zagraniczne pieniądze. Przez cały pobyt w Giro nie widziałem jednak, by ktoś do niej uczęszczał. Budynek stał pusty.
Jak mi powiedziano, pusty, bo rebelianci talibscy zdekapitowali najpierw jednego nauczyciela, który zdecydował się robić tu karierę, a następnie drugiego, który nie wyciągnął wniosków z przykrego losu poprzednika. Talibom nie podobało się, że wbrew regułom szariatu do placówki uczęszczały dziewczynki, co jest „haram” – zakazane.
Ta historia mówi w zasadzie wszystko o sytuacji w Giro lub szerzej w Afganistanie w okresie operacji Enduring Freedom (paradoksalnie – Trwała Wolność) i ISAF. Mimo bliskości fortu siły zachodnie nie były w stanie ochronić szkoły. Utrzymywano fikcję. W dzień „realizowano zadania” polegające najczęściej na rozdawaniu dzieciom cukierków lub wysłuchiwaniu wyzwisk. Przy czym główną zasadą była tak naprawdę reguła niewp…nia się w nie swoje sprawy i zero ofiar wśród naszych (słuszna zresztą).
Reklama