Raczej poczucia, które nie ma żadnego oparcia w żadnych zasadach sprawiedliwości, że ten, kto zarabia przyzwoicie, powinien oddawać państwu nieproporcjonalnie więcej niż inni System zresztą niespecjalnie skuteczny - wystarczy wspomnieć cuda z najróżniejszymi ulgami, mieszkaniami na wynajem, darowiznami i tak dalej.

Reklama

Od początku przyszłego roku jest szansa na zmianę - podatki zostaną obniżone i w pewnym stopniu uproszczone. Nikt nie straci - mniej zarabiający oddadzą fiskusowi trochę mniej niż dotychczas, dużo zyskają podatnicy z lepszymi pensjami i może przestaną już kombinować, jak ocalić swoje ciężko zarobione pieniądze przed potrzebami budżetu państwa. Co ciekawe, ta reforma jest poniekąd wspólnym dziełem dwóch politycznych rywali, PiS i PO. Dlatego trudno ją atakować bez narażenia się na polityczną śmieszność i tym trudniej będzie ją odkręcić przy ewentualnej zmianie konfiguracji na szczytach władzy.

To jej niewątpliwy plus. A minusy? Nie łudźmy się - jest wprowadzana w złym czasie. Po raz kolejny w Polsce został zmarnowany okres dobrej koniunktury, kiedy zmiany podatkowe i inne szersze zmiany w finansach publicznych mogłyby zostać przeprowadzone w zasadzie bezboleśnie. Teraz koniunktura będzie z pewnością gorsza, a reforma podatkowa będzie kosztować swoje, czyli według szacunków okrągłe osiem miliardów złotych. Minister Rostowski jest przekonany, że te miliardy podatnicy po prostu szybko wydadzą, co nakręci popyt wewnętrzny i wspomoże nasz wzrost gospodarczy zagrożony na skutek światowego kryzysu. Jeżeli tak się nie stanie, już widzę szykujących się do ataku populistów różnej maści - znajdą temat wdzięczny i efektowny.

Populizm może zresztą znaleźć też inne ujście. Dobrze, zostawiamy nowe niższe podatki i zaczynamy domagać się uzupełnienia braków w kasie państwa, majstrując przy deficycie. A wtedy szlag trafi nie tylko ambitny poziom deficytu zaplanowany na przyszły rok przez wspomnianego ministra Rostowskiego. Do lamusa, przynajmniej na jakiś czas, będzie musiał odejść kolejny ambitny projekt: wprowadzenie euro.

I jeszcze jedno. PiS, spodziewając się konsekwencji lub nie, obiecało ongiś obniżenie podatków. I tę obniżkę będziemy mieli za miesiąc z okładem. Platforma zadeklarowała wprowadzenie podatku liniowego, czyli najbardziej sprawiedliwego systemu podatkowego, jaki można sobie wyobrazić. I właśnie się z niego powoli wycofuje. Nie starczyło pary na nic innego jak tylko przeprowadzenie pomysłów politycznego konkurenta?