Wszelkie prognozy mówiące, że w pewnym momencie eskalowania konfliktu Władimir Putin się zatrzyma, okazały się błędne. Inwazja rosyjskiej armii na Ukrainę przecięła te złudzenia. Oto władca Kremla porusza się dziś w polityce wedle najprostszej „drabiny eskalacji”. Gdy eskalowanie gróźb i zastraszania nie przynosiło pożądanego efektu, wówczas wspinał się na wyższy szczebel. Kiedy i wówczas cel pozostawał poza zasięgiem ręki (w tym wypadku zniszczenie Ukrainy) i jedynym skutecznym narzędziem jakim dysponował była wojna, nakazał zbrojną agresję. Dokładnie tą samą, bardzo prostą drogą do celu podążał Adolf Hitler. Dopóki oddawano mu bez walki: Nadrenię, Austrię, Czechosłowację, rezygnował z wojny. Kiedy w końcu zderzył się z twardym oporem, rozpoczął ją bez baczenia na konsekwencje. Chodziło o to, że zawsze najważniejsze jest osiągnięcie celu, a cała reszta, włącznie z życiem milionów ludzi, pozostaje środkami podążania do niego.
Maski opadły
Jednak porównanie z Hitlerem nie jest do końca trafne. Gdy dziś o świcie maski opadły Władimir Putin okazuje się być nieodrodny spadkobiercą tradycji władców Imperium Romanowów oraz Związku Radzieckiego. To oznacza mentalność i stan świadomości kompletnie już niezrozumiały na Zachodzie. Także w Polsce zdążono zapomnieć, jak bardzo to inny świat. Car, który nim rządzi, jeśli nie chce być władcą malowanym uczy się reguł będących dla naszej rzeczywistości czymś obcym i barbarzyńskim.
Wprawia się zatem w udowadnianiu, iż ma ciężką rękę, zawsze zdolną przetrącić kark zwykłym poddanym oraz bojarom. Musi w tym być konsekwentny, bo tylko tak zbliży się do stanu doskonałego. Ma on miejsce wówczas, gdy wszyscy boją się władcy bardziej od śmierci.
Iwan IV Groźny już w XVI w. stworzył w tym celu swą policję polityczną opriczninę, zajmującą się więzieniem, torturowaniem oraz mordowaniem zdrajców. Kto jest zdrajcą - decydował car. Kolejne wieki dziejów Rosji były jak wychylanie się wahadła oddalającego się lub zbliżającego do tego wzorca. Czasami nawet go przekraczano - jak w czasach rządów Józefa Stalina, gdy enkawudziści dokonywali większych okrucieństw nawet od opriczników. Nigdy natomiast z wzorcem cara, naginającego karki przy użyciu siepaczy, nie zerwano. Jest dokładnie taki sam, jak prawie 500 lat temu.
Na pytanie, czy poddani i bojarzy już wystarczająco boją się Putina, odpowiedź można obejrzeć na YouTube. Daje ją posiedzenie Rady Bezpieczeństwa Rosji wyemitowane 21 lutego, a nagrane najprawdopodobniej dzień wcześniej. Za wielkim stołem, niczym na tronie siedzi Putin, a daleko od niego na krzesłach najważniejsi w kraju ministrowie i szefowie tajnych służb. Po czym każdy podchodzi do mównicy i wygłasza w temacie Ukrainy dokładnie to, co władca chce usłyszeć. Tak dając publicznie świadectwo swej wierności oraz posłuszeństwa. Niektórym z mówiących drżał głos i dłonie (zwłaszcza szefowi Służby Wywiadu Zagranicznego Siergiejowi Naryszkinowi). Na pewno cara boją się już mocniej od wojny, co daje świadectwo dobrze przetrąconego karku.
Kolejna cecha rasowego władcy Rosji, to bezwzględne likwidowanie wszelkich zagrożeń mogących podważyć jego samodzierżawie. U zarania rosyjskiego imperium z Księstwem Moskiewskim graniczył Nowogród Wielki. Demokratyczna republika, w której najważniejsze decyzje polityczne i prawne podejmowało ogólne zgromadzenie obywateli. W 1456 r. car Wasyl II pokonał Nowogrodzian i zmusił republikę do uznania jego zwierzchności.
Niespełna dwadzieścia lat później obywatele Nowogrodu, tęskniąc za wolnością, poprosili króla Polski Kazimierza Jagiellończyka o wzięcie ich miasta w opiekę. Niestety, przysłana z Litwy pomoc była niewystarczająca i car Iwan III Srogi spacyfikował bunt. Jednak Nowogrodzianom wciąż marzyła się wolność, a nowy car Iwan IV Groźny o tym wiedział. Zjawił się niespodziewanie zimą 1570 r. w mieście wraz z oddziałami opryczniny. Członków bogatych rodów aresztowano, torturowano, a po kilku tygodniach stracono. Resztę obywateli spędzono nad rzekę Wołchow i utopiono pod lodem. Tak zamordowano ok. 40 tys. ludzi, bez oglądania się na ich płeć i wiek.
Imperializm Putina
Minione stulecia na polu bezwzględnego tłumienia wolności przez carów również były jak wychylanie się wahadła – raz robiono to bardziej okrutnie, a raz mniej. Buntujących się w XIX w. Polaków nie eksterminowano, lecz wywożono na Syberię. Natomiast w kolejnym stuleciu masowe ludobójstwo ponownie stało się normą. Rasowy car nie toleruje bowiem w granicach imperium społeczności, która mogłyby zarażać poddanych złudzeniami, że wolność w Rosji jest możliwa. Radzenie sobie z tym zagrożeniem wymaga od niego okrucieństwa. Jeśli uzna, że trzeba zamordować setki ludzi, to zostaną zamordowani. Jak udowodnił Józef Stalin, miliony ofiar nie czynią różnicy. Ten schemat działania obowiązuje do dziś.
Jego kluczowymi uzupełnieniami są reguły, że kłamstwo jest prawdą - jeśli tak chce car - oraz to on określa, jaka była przeszłość. W przypadku Putina szczególnie zależało mu na rehabilitacji Stalina, jako wzorca przywódcy oraz uczynieniu z Polski sojusznika III Rzeszy, współodpowiedzialnego za wywołanie II wojny światowej.
W wyliczonych cechach cara dla wszystkich, którzy sąsiadują z Rosją najistotniejsze jest to, że gdy czuje się on wystarczająco silny – wówczas reguły, które narzuca własnym poddanym, stara się też narzucić sąsiadom imperium. Nic tu się nie zmienia. „Jestem przekonany, że Sowiety rosyjskie będą usiłowały zaatakować Polskę. Bez względu jaki będzie jej rząd, Rosja jest zaciekle imperialistyczna. Jest to nawet zasadniczy rys jej charakteru politycznego. Mieliśmy imperializm carski, widzimy dzisiaj imperializm czerwonych — sowiecki” – diagnozował w 1919 r. Józef Piłsudski. Obecnie imperializm Putina niczym się nie różni od tego sprzed stu lub trzystu lat.
Ukraina jest kluczem
Dziś Ukraina jest kluczem do tego, by rosyjskie imperium znów mogło znaleźć się blisko centrum Europy, dominować nad Europą Środkową oraz realnie wpływać na politykę krajów Zachodu. Jednocześnie wolna, demokratyczna i bogata stanowiłaby śmiertelne zagrożenie dla carskiego samodzierżawia. Dając zły przykład, że można żyć inaczej, tak jak niegdyś Nowogród. Te okoliczności sprawiają, że do jej zniszczenia dążyłby wszelkimi środkami każdy, pełnokrwisty władca Rosji. Niezależnie czy działoby się to w czasach: Iwana Groźnego, Piotra Wielkiego, czy Józefa Stalina.
Dopiero patrząc z tej perspektywy rzeczy, które dla nas - ludzi Zachodu wydawały się szaleństwem, dla Władimira Putina okazały się polityczną koniecznością. Ponieważ on rządzi wedle tych reguł, jakimi włada się od wieków Rosją. Jeśli więc cel zniszczenia Ukrainy osiągnie łatwo, wówczas przystąpi do zastraszania kolejnych sąsiadów, bo to jest logika napędzająca carskie samodzierżawie.
Zatrzymuje się ono w tym punkcie, w którym natrafia na siłę większą niż samo posiada. W czwartek o świcie nastąpił koniec złudzeń, że Putin ma cokolwiek wspólnego z zachodnim światem. On po prostu jest kwintesencją władców Rosji. Dopiero wyjście od tego faktu pozwala rozumieć i jaśniej widzieć, czego się można w nadchodzącej przyszłości spodziewać.