Tym razem najważniejsze pytanie, jakie stawia sobie świat przed 9 maja, nie dotyczy jednak tego, jakimi prototypami broni pochwali się Rosja. Znając zamiłowanie Kremla do symboli, wszyscy spodziewają się przełomu w kontekście wojny z Ukrainą. W zgodnej opinii wielu obserwatorów Kreml chce osiągnąć jakiś sukces polityczny przed 9 maja. Być może stąd rozpoczęty 3 maja szturm mariupolskiego Azowstalu – ostatniego bastionu obrony miasta, czy nasilone tego samego dnia ostrzały rakietowe infrastruktury kolejowej Ukrainy. Z wypowiedzi rosyjskich wojskowych i polityków wynika, że celem minimum jest opanowanie całego obszaru obwodów donieckiego i ługańskiego, a celem maksimum, przynajmniej na razie, odcięcie Ukrainy od Morza Czarnego, do czego trzeba by jeszcze opanować rozległe obszary obwodów mikołajowskiego i odeskiego. Żaden z tych planów nie wygląda na realny do zrealizowania do poniedziałku.
Dlatego wielu polityków spodziewa się innych nowości. Papież Franciszek powiedział w rozmowie z „Corriere della Sera”, że Putin oświadczył premierowi Węgier Viktorowi Orbánowi, iż 9 maja ma zamiar zakończyć wojnę. Teoretycznie byłoby możliwe, że po wzięciu Mariupola Putin ogłasza zawieszenie broni, by osłabić parcie Zachodu na poszerzanie sankcji i postawić Ukrainę w pozycji państwa, które wbrew pokojowym obietnicom Moskwy zamierza kontynuować wojnę. W praktyce to mało prawdopodobne, bo nic nie wskazuje na to, aby Kreml szykował się do wstrzymania działań wojennych. Wręcz przeciwnie. Minister obrony Wielkiej Brytanii Ben Wallace przewiduje, że Putin wykorzysta 9 maja do ogłoszenia wojny przeciwko Ukrainie bądź „światowemu nazizmowi”, co pozwoli mu na przeprowadzenie oficjalnej mobilizacji i rzucenie na front znacznie większej liczby żołnierzy. Według innych wersji mogłoby temu towarzyszyć wykorzystanie broni masowego rażenia.
Reklama