To był najdłuższy spór gospodarczo-prywatyzacyjny współczesnej Polski. Jeśli teraz się skończy, po dwóch latach ostrej walki holendersko-portugalski inwestor będzie mógł odtrąbić sukces. Wie, że przed trybunałem arbitrażowym być może zyskałby więcej, ale i tak transakcja zawarta przez rząd AWS w 1999 roku była tak korzystna, że nawet utrzymanie kawałka tego ubezpieczeniowego tortu z dodatkiem żywej gotówki jest znakomitym dealem. Tym bardziej że Eureko nie jest dziś w świetnej kondycji i pilnie potrzebuje poprawienia płynności.
Dla polskiego rządu propozycje przedstawione wczoraj przez ministra skarbu to ratowanie, co się da, w trudnej sytuacji. Od samego początku pomysł sprzedania kontrolnego pakietu akcji PZU nieznanemu szerzej konsorcjum stał się symbolem pospiesznej i nieprzemyślanej prywatyzacji.
Nic dziwnego, że rząd PiS i minister Jasiński usiłowali sytuację odwrócić. Ale trudne do zrozumienia jest to, dlaczego działali tak nieudolnie, skazując Polskę na kolejne dwa lata przepychanek i możliwą porażkę przed trybunałem arbitrażowym. Teraz płacimy i za skandaliczną umowę prywatyzacyjną, i za gorączkowe próby jej zerwania. Pieniądze nie będą pochodziły z budżetu, ale to niewielkie pocieszenie. PZU wypłaci odszkodowanie i odsetki z własnej kasy, ale pochodzącej przecież ze składek ubezpieczeniowych milionów Polaków.
Księgowa czy dyrektor, którzy działają na szkodę własnej firmy, ponoszą odpowiedzialność karną i finansową, mimo że kwoty zazwyczaj są nieporównywalne. W kwestii Eureko pytanie o odpowiedzialność wciąż jest otwarte.