Jutrzejsze walne zgromadzenie akcjonariuszy PZU może podjąć m.in. decyzję o wypłacie około 12 mld zł dywidendy za poprzednie lata. To tylko jeden z elementów ugody. Pozostaje pytanie, co dalej z posiadanymi przez Holendrów 32 proc. udziałów spółki i sprzedażą kolejnych 21 proc. obiecanych w tzw. dodatkowej umowie prywatyzacyjnej.
Ewentualne fiasko rozmów między resortem skarbu i Eureko oznaczałoby powrót do ostrej walki z holenderskim inwestorem. A z dokumentów, do których dotarł „DGP”, wynika, że choć rząd Jarosława Kaczyńskiego miał sześć scenariuszy rozwiązania konfliktu o PZU, to żaden z nich nie dawał pewności sukcesu.
Wczoraj pisaliśmy o błędach, które popełnił minister Wojciech Jasiński, odstępując w październiku 2007 r. od umowy prywatyzacyjnej. Ten ruch nie miał szans powodzenia.
Wynika to z analizy, którą pięć miesięcy wcześniej otrzymali m.in. premier Kaczyński i wicepremier Przemysław Gosiewski. Autorem dokumentu był wiceminister skarbu Paweł Szałamacha. Napisał on, że rezultat takiego kroku jest trudny do przewidzenia.
Uprzedzał też, że taki ruch wzmocni nieprzyjazne naszemu krajowi stanowisko Trybunału Arbitrażowego.
Szałamacha przyznawał, że przyjęcie tego sposobu działania oznacza osłabienie argumentów przewidzianych w innym branym pod uwagę scenariuszu – zakładał on stwierdzenie nieważności umowy prywatyzacyjnej w procesie przed polskim sądem. Trudno bowiem odstępować od umowy, którą uznaje się za nieważną. Ten ostatni wariant rozwoju wydarzeń według prawników Ministerstwa Skarbu i Prokuratorii Generalnej też miał ogromną wadę – prawdopodobieństwo wygranej było umiarkowane, a możliwe było nawet oddalenie powództwa. Do tego ewentualny sukces byłby kosztowny: Skarb Państwa pozbyłby się Holendrów ze spółki, ale istniało duże ryzyko, że trzeba byłoby im wypłacić odszkodowanie.
Tylko częściowo problem miało rozwiązać wytoczenie przez Skarb Państwa powództwa przed polskim sądem o stwierdzenie, że nie ma on obowiązku sprzedaży Eureko obiecanych kolejnych 21 proc. akcji. Ale nawet przy jego pomyślnej realizacji Eureko cały czas miałoby ponad 32 proc. już posiadanych udziałów.
W zupełnie innym kierunku szły dwa scenariusze zakładające zaangażowanie w sprawę PKO BP. W jednym z nich chodziło o przejęcie akcji PZU należących do Skarbu Państwa przez bank. Dzięki temu zabiegowi w konflikcie z Eureko nie byłby Skarb, ale jedynie firma, i spór straciłby międzynarodowy charakter.
W praktyce pomysł upadł, bo PKO musiałby wziąć na siebie dług wynikający z ewentualnych roszczeń Holendrów. Gdy pod koniec sierpnia 2007 r. Paweł Szałamacha dowiedział się od przedstawicieli Eureko, że roszczenie sięga 36 mld zł, uznał, że trudno będzie oczekiwać od zarządu banku takiej decyzji.
Alternatywą było wykupienie udziałów Eureko przez PKO BP lub innego inwestora. Wszystko rozbiło się jednak o cenę: Holendrzy chcieli około 21 mld zł za 32 proc. akcji, a Skarb Państwa oferował 8 – 10 mld zł.
Z analiz przeprowadzonych w 2007 r. wynika, że najgorszym scenariuszem byłoby kontynuowanie sporu przed arbitrażem. Minister Szałamacha przewidywał wówczas, że prawdopodobne jest zasądzenie odszkodowania na rzecz Eureko i dodatkowo nakazanie sprzedaży inwestorowi obiecanych 21 proc. akcji.
– Od tego czasu nasza pozycja w postępowaniu arbitrażowym nieco się poprawiła. Eureko do rozmów skłania nie tylko nadwyrężona kondycja finansowa – mówi nasz informator. Jest więc szansa, że do ugody dojdzie. Jeśli nie, czekają nas kolejne 2, 3 lata batalii prawnych, po których trudno oczekiwać pozytywnego dla Polski rezultatu.