A więc - upraszczając - rząd znajduje pieniądze, ogłasza program i zaprasza samorządy do bezpośredniej współpracy. Gmina znajduje połowę pieniędzy, rząd dokłada swoją część. Po niesamowitym zainteresowaniu projektem "Orlik" już wiemy, że to działa. I to dużo lepiej, niż gdyby te same pieniądze wpuścić w standardową budżetową rubrykę "sport". Teraz też zapewne można spodziewać się setek zgłoszeń samorządów, które do tej pory zmagają się z dziurawymi i wąskimi drogami, zbyt małymi, by dostrzegła je centrala, a dla lokalnych społeczności będącymi krwiobiegiem.

Reklama

Prostota zasad zachęca gminy, bezpośredni nadzór odpowiedniego ministra gwarantuje skuteczność. A rola wojewody zostaje ograniczona do opiniowania. Ładnie się kręci. I to cieszy.

Ale też zastanawia. Bo oto sam rząd pośrednio przyznaje, że cała wielka machina administracyjna, wszystkie rządowe agencje budowy dróg, wszelakie departamenty usadowione u wojewodów i w sejmikach wojewódzkich, że cała ta maszyneria jest dramatycznie niewydolna. I premier Tusk, i wicepremier Schetyna pewnie już wiedzą to, o czym boleśnie przekonywali się wszyscy ich poprzednicy. O brutalnej prawdzie, że jakikolwiek zamysł zmiany rzeczywistości wdrażany z pomocą polskiej biurokracji okazuje się realizowalny zaledwie w kilku procentach. A i to trwa straszliwie długo. Tak bardzo, że aby choć trochę zapracować na miano władzy skutecznej, która choć trochę dotyka rzeczywistości, która zmienia także Polskę lokalną, trzeba sięgać po swego rodzaju by-passy. Trzeba tę - także rządową przecież - biurokracje omijać. I nie piszę tego, by krytykować "orliki" czy "schetynówki", bo to fajne, cieszące projekty. Ale żeby zadać rządowi pytanie, czy wyciągnie jakieś wnioski z tej widocznej gołym okiem bezradności urzędników? Bo co by było, zastanówmy się, gdyby w ten sam sposób spróbować rozwiązać inne problemy. Na przykład dramatyczny brak przedszkoli? Albo centra bezpłatnego dostępu do internetu? Pewnie zadziałałoby równie dobrze. Ale skoro tak, to po co nam ta biurokracja? Albo inaczej - tak niewydolna biurokracja. I to też jest zadanie dla Grzegorza Schetyny.