Głównym, forsowanym przez szwedzkie przewodnictwo UE, zadaniem czwartkowo-piątkowego szczytu unijnego będzie przyjęcie mandatu na organizowaną w grudniu konferencję klimatyczną w Kopenhadze, co będzie wymagało przezwyciężenia impasu w rozmowach między krajami UE o podziale kosztów wsparcia biedniejszych krajów w walce ze zmianami klimatycznymi. Donald Tusk rozmawiał w tej sprawie w Brukseli z krajami Grupy Wyszehradzkiej, a także Litwą, Łotwą, Bułgarią, Rumunią i Słowenią.

Reklama

Źródła zbliżone do polskiego rządu nie wykluczają - jak informowano w środę - weta wobec mandatu, jeśli nie będzie w nim konkretnego podziału obciążeń finansowych związanych z ochroną klimatu pomiędzy poszczególne kraje członkowskie UE. Minister ds. europejskich Mikołaj Dowgielewicz powiedział w przeddzień szczytu, że Polska opowiada się za sprawiedliwym podziałem obciążeń na ochronę klimatu, tak, by np. Rumunia czy Bułgaria nie ponosiły takich samych kosztów walki ze zmianami klimatu jak choćby Szwecja.

Prezydencki minister Mariusz Handzlik deklarował z kolei, że "Polska ma w tej sprawie jedno stanowisko", a prezydent Kaczyński "absolutnie wspiera stanowisko rządu i stoi po stronie polskich przedsiębiorstw". Handzlik podkreślił, że Lech Kaczyński wielokrotnie w rozmowach z partnerami unijnymi zwracał uwagę, że sprawy klimatu są ważne, ale istotne jest także wyrównywanie poziomów gospodarczych i rozwojowych między starymi i nowymi krajami członkowskimi UE.

Niewykluczone, że podczas szczytu UE szef Komisji Europejskiej Jose Barroso przedstawi wstępny skład nowej KE. Polskim kandydatem na komisarza jest Janusz Lewandowski, rządowi najbardziej zależy na tym, aby objął tekę budżetową.