"Nagle, po wybuchu tej rzekomej afery, ministerstwo wstrzymało wydawanie nowych zezwoleń. A to przecież niezgodne z prawem" - żali się właściciel jednej z blisko 50 firm działających w branży hazardowej. Resort finansów w swoich działaniach nie widzi jednak nic nagannego. "Działamy zgodnie z prawem. Mamy sześć miesięcy na wydanie zezwolenia. A ten termin może się jeszcze wydłużyć w przypadku konieczności uzupełnienia dokumentacji" - tłumaczy rzeczniczka resortu Magdalena Kobos
Czy jednak rzeczywiście ministerstwo nie zmieniło praktyk, a jedynie skrupulatnie bada wnioski? Dotąd hojnie i bez zwłoki rozdawało zezwolenia. Według naszych ustaleń, na zmianę praktyki miało wpływ pismo, które z Prokuratury Apelacyjnej w Białymstoku otrzymał wiceminister finansów Jacek Kapica. Śledzący nieprawidłowości na rynku automatów o niskich wygranych prokurator opisał w nim swoje ustalenia. Chodzi o tzw. Jednostki Upoważnione do Przeprowadzenia Badań Poprzedzających Rejestrację Automatów. Są to zespoły naukowców, najczęściej działające przy Politechnikach.
Listę tych jednostek zatwierdza minister finansów. Każdy, kto chce wprowadzić na rynek automat, musi oddać go do przebadania do jednej z nich. Eksperci przeprowadzają ekspertyzę i wydają certyfikat potwierdzający, że dany automat będzie działał zgodnie z prawem, a więc wypłacał jedynie niskie wygrane. Na podstawie takiej opinii minister wydaje zezwolenie.
Prokuratura ma dowody, że opinie były nierzetelne. Zdarzało się, że wystawiano je zanim jeszcze automat przekraczał granicę. Naukowcy przymykali oko na przeróbki, dzięki czemu wszystkie z zarekwirowanych przez Centralne Biuro Śledcze automatów, w rzeczywistości służyły do gry o wysokie stawki.
Po informacjach z prokuratury, resort finansów wszczął kontrole w dwóch jednostkach certyfikujących. Według naszych informacji chodzi o politechniki w Łodzi i Warszawie. Z tą pierwszą współpracował Artur D., któremu prokuratura już postawiła zarzuty i odebrała prawo do certyfikowania urządzeń. Na swoich obrońców D. wynajął dwóch znakomitych adwokatów: mec. Leszka Kudryckiego, męża minister nauki Barbary Kudryckiej oraz znanego karnistę prof. Piotra Kruszyńskiego. "Tylko w ubiegłym roku Polacy wrzucili do automatów 8,5 mld zł. Branża nie odda bez walki takiej fortuny" - uważa oficer Centralnego Biura Śledczego, który zna szczegóły białostockiego śledztwa.
Zgodnie z nową ustawą hazardową najdalej za pięć lat automaty pozostające poza kasynami zostaną zdelegalizowane. Mogą funkcjonować tak długo, jak długo ich właściciele będą posiadać ważne zezwolenia. W piątek ustawę podpisał prezydent. Już jednak zapowiedział, że wyślę ją do Trybunału Konstytucyjnego. Ale, jak mówi nam prezydencki minister Andrzej Duda wniosek będzie gotowy za około dwa tygodnie. "Cały czas analizujemy tę ustawę. Naszym zdaniem może ona naruszać zasady swobody gospodarczej, ale zastanawiamy się także nad tym, czy tryb przyjmowania ustawy był zgodny z konstytucją" - tłumaczy Duda.
Wątpliwości, że tak było od dawna nie ma Izba Gospodarcza Producentów i Operatorów Urządzeń Rozrywkowych zrzeszająca przedsiębiorców branży hazardowej. "Zastanawiamy się nad własnym wnioskiem do Trybunału, ale chcemy jednak poczekać na wniosek prezydenta" - mówi nam prezes Izby Stanisław Matuszewski. Niedawno premier Donald Tusk mówił, że nie obawia się zbadania ustawy przez sędziów TK. Jest pewny, że zarówno jej zapisy, jak i tryb prac był zgodny z prawem.