Wojciech Jaruzelski zaprzecza, jakoby w 1981 roku prosił komunistyczne władze Rosji o zdławienie buntu opozycji, o co oskarża go Instytut Pamięci Narodowej. Tłumaczy, że musiał wprowadzić stan wojenny, by ratować Polskę przed katastrofą. "Nawet Kościół dostrzegał groźbę wojny domowej" - argumentował generał w TVN24.

Reklama

"24-25 listopada odbyła się Konferencja Episkopatu Polski. Tam padają słowa: kraj nasz znalazł się w wielkim niebezpieczeństwie, przesuwają się nad nim czarne chmury, któregrożą walką bratobójczą. To groźba wojny domowej" - twierdzi generał Jaruzelski.

Jego zdaniem stan wojenny uchronił Polskę przed katastrofą. "Nie wprowadzałbym go, jeśli nie byłbym pewny, że uda się przejść bez perurbacji. Sprawdziło się to" - mówił Wojciech Jaruzelski w programie Moniki Olejnik w TVN24.

Jak w takim razie odpowiada na zarzuty IPN, który wyciąga na światło dzienne notatkę z jego rozmowy z marszałkiem Wiktorem Kulikowem, naczelnym dowódcą wojsk Układu Warszawskiego, przeprowadzoną w grudniu 1981 roku, tuż przed wprowadzeniem stanu wojennego? Według dokumentu, znanego jako notatka Anoszkina, Jaruzelski miał upewniać się, czy w razie niepowodzenia otrzyma od ZSRR pomoc wojskową.

Reklama

"Gdyby nie fakt, że to smutne, byłoby to śmieszne. To nie są zarejestrowane dokumenty, ponumerowane, paczkowane, a traktuje się je z nabożną czcią, na klęczkach" - tak generał skomentował zapisy z notatki Anoszkina. "To spreparowany materiał" - odparł.

"Kulikowa znałem, często robiliśmy tak zwanego misia. Ceniłem go za to, że walczył na terenie Polski, że walczył o Gdańsk. Ale nie prosiłem go o pomoc" - tłumaczył się Wojciech Jaruzelski. "Nie mogłem prosić, ponieważ miałem kontakt z wyższymi przedstawicielami władz ZSRR, na przykład z Breżniewem, który nie wspominał o pomocy wojskowej" - dodał.

Czytaj dalej >>>

Reklama



Generał nie wypiera się, że pytał o możliwą interwencję zbrojną ZSRR. Przyznaje, że rozmawiał o tym z Michaiłem Susłowem, najbliższym współpracownikiem Leonida Breżniewa. Twierdzi jednak, że Susłow zapewnił go, iż stan wojenny będzie wewnętrzną sprawą Polski. Musiałem mieć pewność, czy groźba interwencji jest realna - tłumaczył Jaruzelski, dodając, że bardzo się tego obawiał.

"To byłaby wojna. Wiedziałem, że wojsko stanęłoby w znacznej mierze przeciwko tym, którzy by weszli do Polski. Pierwszy dostałbym kulę w łeb" - mówił generał w TVN24.

Jaruzelski przekonywał, że decyzja o wprowadzeniu stanu wojennego była dla niego bardzo trudna. "Na biurku nie miałem pistoletu, ale miałem go pod ręką. Byłem bliski sięgnięcia po niego. Mój nieżyjący już przyjaciel Mieczysław Rakowski tak pisał do mnie o stanie wojennym: <musisz to zrobić, ale pamiętaj, że do końca życia będzie cię to ścigało>" - opowiadał generał.

"Nie żałuję tej decyzji. Żałuję, że po wprowadzeniu stanu wojennego powstało wiele zła, za które przepraszam" - podsumował Wojciech Jaruzelski.