"Pozwanym jest osoba fizyczna, a nie organ sprawujący władzę" - tak sąd uzasadnił decyzję o nieodrzuceniu pozwu Lecha Wałęsy wobec Lecha Kaczyńskiego.
Sędzia Anna Falkiewicz-Kluj w ustnym uzasadnieniu postanowienia podkreśliła, że prezydent może być sądzony za działania związane z zajmowanym stanowiskiem tylko przed Trybunałem Stanu, ale warunkiem jest postawienie go w stan oskarżenia przez zgromadzenie narodowe - a nie oznacza to braku odpowiedzialności cywilnej przed sądem.
Według sędzi, prawa nie można interpretować rozszerzająco, a przed TS nie można pociągnąć prezydenta do odpowiedzialności cywilnej. Sędzia podkreśliła, że roszczenie powoda jest cywilne i wnosi on o ochronę dóbr osobistych.
W piątek Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił wniosek o odrzucenie pozwu Wałęsy wobec L. Kaczyńskiego z żądaniem przeprosin i zapłaty 100 tys. zł za określenie historycznego lidera Solidarności mianem agenta SB o kryptonimie Bolek.
Wniosek o odrzucenie pozwu, bez merytorycznego badania sprawy, złożył pełnomocnik L. Kaczyńskiego mec. Rafał Kos. Podkreślał on, że za działania w związku ze swą funkcją, prezydent może odpowiadać tylko przed Trybunałem Stanu, a nie przed sądem. Pełnomocnik Wałęsy mec. Ewelina Wolańska uważała, że inkryminowana wypowiedź nie należy do urzędowych funkcji prezydenta, za których naruszenie mógłby odpowiadać on przed TS. Od decyzji można się odwołać.
Lech Kaczyński będzie musiał pofatygować się do sądu. Ten ostatni uznał, że tylko na drodze sądowej można rozstrzygać, czy prezydent miał prawo nazwać swego poprzednika TW "Bolkiem". Wszystko idzie więc po myśli Lecha Wałęsy, który domaga się od Kaczyńskiego przeprosin i 100 tysięcy złotych.
Materiał chroniony prawem autorskim - wszelkie prawa zastrzeżone. Dalsze rozpowszechnianie artykułu za zgodą wydawcy INFOR PL S.A. Kup licencję
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama