"To nie jest żadna forma protestu, natomiast byłem bardzo zaskoczony tą uwagą pana przewodniczącego, kiedy powiedziałem, że chcę zadać jeszcze jedno pytanie, a pan przewodniczący powiedział: <pańskie pytania i tak nic w tej sprawie nie wyjaśnią>" - relacjonował po opuszczeniu spotkania Wassermann.
Jak mówił, liczył na to, że spotkanie z szefem ABW pomoże w pracach komisji, jednak niczego się nie dowiedział. "Spotkania ze służbami są trudne; służby (...) potrafią doskonale chronić informacje. Inaczej mówiąc od służb można się coś dowiedzieć, jak się coś wie" - zaznaczył poseł PiS.
Z relacji śledczych wynika, że komisja nie uzyskała zbyt wielu informacji podczas spotkania z Bondarykiem. Mirosław Sekuła poinformował, że spotkanie zostało objęte klauzulą "tajne".
Wiceszef komisji Bartosz Arłukowicz (Lewica) powiedział dziennikarzom, że z rozmowy z Bondarykiem nic szczególnego nie wynika, a komisja nie dostała wielu nowych informacji. Jak zaznaczył, padła jednak "deklaracja dobrej współpracy".
"Myśmy próbowali coś wycisnąć z ABW. To są służby, więc jest trudno" - relacjonował dziennikarzom Sławomir Neumann (PO). Dodał, że Bondaryk został poproszony o przyspieszenie kwerendy materiałów mogących się przydać w sejmowym śledztwie.
W podobnym tonie wypowiadał się Wassermann. "Spotkania ze służbami są trudne; służby (...) potrafią doskonale chronić informacje. Inaczej mówiąc, od służb można się coś dowiedzieć, jak się coś wie" - ocenił poseł PiS w rozmowie z dziennikarzami.
Z kolei zdaniem szefa komisji hazardowej posłowie zadając szefowi ABW pytania "przekraczali zakres informacji, które były możliwe do uzyskania". "Po prostu wkraczali na obszar danych dotyczących działalności operacyjnej ABW" - powiedział dziennikarzom Sekuła.
"Pan minister Bondaryk zachował się bardzo profesjonalnie i udzielił nam bardzo szczerych i dobrych odpowiedzi w zakresie, w jakim mógł, natomiast jeśli posłowie przekraczali ten zakres, to wtedy się nic nie dowiadywali" - dodał Sekuła.