Raport jest tajny, ale dzięki swojemu śledztwu DZIENNIK poznał mechanizm tych oszustw. Wiadomo, w jaki sposób europosłowie, łamiąc prawo, dorabiają do pensji. DZIENNIKOWI udało się zdobyć dowody na wyłudzenia polskiego europosła z Wielkopolski Jana Masiela. Wszedł do Parlamentu Europejskiego z listy Samoobrony.
Czy Masiel to jedyny Polak, który w ten sposób wyciąga pieniądze z europarlamentu? Nazwiska posłów-oszustów są utajnione, raport znają tylko posłowie z komisji budżetowej PE. Ale z informacji DZIENNIKA wynika, że w gronie oszustów Masiel nie jest jedynym europosłem z Polski. On sam przyznaje, że wyłudzanie pieniędzy "na asystenta" to powszechna praktyka, bo reguły ich zatrudniania nie są ściśle określone, unijne przepisy mają dużo furtek.
Jak to działa? Według naszych rozmówców część asystentów Masiela zatrudniona była fikcyjnie - dostawali pieniądze z PE i dzielili się nimi z Masielem.
"Ale najważniejszym sposobem wyprowadzania pieniędzy są lewe faktury" - zdradza jeden ze współpracowników europosła. "Załatwia się je pod koniec roku: przelewa się komuś pieniądze za fikcyjną usługę. Ten ktoś wystawia fakturę i oddaje te pieniądze okrężną drogą. Oczywiście zatrzymuje dla siebie prowizję".
Współpracownik europosła pokazuje dwie faktury - obie z 31 grudnia 2005 r. - wystawione przez firmę Viani na nazwisko Masiela. Obie za produkcję gadżetów reklamowych - jedna na ponad 35 tys. zł, druga na blisko 16 tys. zł.
Według współpracowników Masiela obie faktury są fikcyjne, setki gadżetów nigdy nie zostały wyprodukowane. Powstało ich zaledwie kilka, na wypadek, gdyby zamówienie chciała sprawdzić Bruksela.
Sprawdzamy: Viani to firma, która prowadziła do niedawna sklep spożywczy pod Warszawą. Zarejestrowała ją w 2005 r. w Ożarowie pod Warszawą Anna Kalata, działaczka Samoobrony, minister pracy w rządzie PiS. Spółka nigdy nie zajmowała się produkcją gadżetów.
Od kilku lat udziały Kalaty należą do jej córki Agnieszki, ale telefon Agnieszki odbiera Anna Kalata. Kiedy kilka razy pytamy ją o zamówienia od Masiela dla Viani, za każdym razem wyłącza telefon.
Kim jest Jan Masiel?
Polska ma w PE 54 deputowanych. Nieznany szerzej 44-letni Jan Masiel do europarlamentu trafił przypadkiem, akurat Samoobronie brakowało kandydatów. Niemal od razu zaczął nieoficjalnie dorabiać do pensji parlamentarzysty.
26-letnia Agnieszka Krok pracuje dla Masiela od lipca 2004 r. Jak ustalił DZIENNIK, jedną z jego pierwszych decyzji jako deputowanego było przydzielenie jej w Brukseli etatu asystentki. Krok prywatnie była najpierw konkubiną, a obecnie jest żoną i matką jego dziecka.
Zatrudnianie rodziny i kochanek jest nieetyczne, ale zgodne z prawem. Dzięki partnerowi, który jest europosłem, Agnieszka Krok od 2004 r. zarabiała ok. 2 tys. euro miesięcznie. Mogłaby więcej, gdyby nie to, że Masiel został złapany za rękę, gdy próbował wyłudzić pieniądze z PE, podwyższając jej pensję. Żądał od PE ponad 3 tys. euro za jej dojazdy do pracy w Brukseli. Krok mieszka na stałe w Brukseli. PE odmówił (Masiel nie miał rachunków, które poświadczałyby dojazdy). Europosła to nie zraziło. Zaraz po tym złożył wniosek o wypłacenie konkubinie 4 tys. euro nagrody rocznej.
Innych współpracowników Masiel też zatrudnia w dziwny sposób. Dwoje z nich zgodziło się porozmawiać z DZIENNIKIEM pod warunkiem, że ich nazwiska nie będą ujawnione. Nazwijmy ich Piotrem i Katarzyną. Według nich część asystentów Masiela zatrudniona była fikcyjnie - dostawali pieniądze z PE i dzielili się nimi z Masielem.
Zagłębiem asystentów, którzy znają się na sprawach Unii Europejskiej, jest 4-tysięczna miejscowość Budzyń w Wielkopolsce. Stamtąd pochodzi Anna Koczorowska, asystentka Masiela w Poznaniu. Podobnie najnowsi asystenci - Anna Sawińska i Paweł Buszkiewicz (zostali zatrudnieni w listopadzie).
DZIENNIK sprawdzał, co w Budzyniu robią asystenci europosła. Paweł Buszkiewicz: "No, ja jestem rolnikiem, ale jeszcze nie wiem, co mam robić dla pana Masiela. To jeszcze nie jest załatwione". Anna Sawińska też nie chciała zdradzić, czym się dokładnie zajmuje.
Buszkiewicz i Sawińska podpisali z Masielem umowy o pracę. Europoseł zwracał im też po 1500 euro miesięcznie za dojazdy. Prawdopodobnie fikcyjne. Ustaliliśmy, że Buszkiewicz w ciągu ostatniego pół roku nie jeździł do Brukseli.
Kiedy DZIENNIK spytał Masiela o zagłębie asystentów, rolnik Buszkiewicz błyskawicznie przestał być asystentem. "Nie powiem, dlaczego zrezygnowałem, mam zakaz. Nie interesuję się polityką" - uciął.
"Ten człowiek to słup" - mówi Katarzyna, współpracownica Masiela. "Kiedy dostawał pensję i diety w euro, dzielił się nimi z Masielem".
Jan Masiel nie potrafił odpowiedzieć na pytanie, co robią jego asystenci z gminy Budzyń.
Czy nazwisko Masiela figuruje w raporcie audytorów PE? Audytorzy zbadali tylko 4 proc. wypłat dla asystentów z października 2004 r., ale podejrzewają, że skala nadużyć jest ogromna - większość z 785 posłów zatrudnia po kilku asystentów w Strasburgu, Brukseli i we własnym kraju.
DZIENNIK ustalił, że Masiel ma na koncie kilka innych finansowych akcji. Przez dwa lata do kwietnia 2006 r. regularnie przelewał pieniądze z PE na konto związku zawodowego Samoobrona, a to jest nielegalne. Wiadomo, że wpłacał też pieniądze na rachunki współpracowników Andrzeja Leppera - m.in. na konto pułkownika Zenona Poznańskiego, absolwenta moskiewskiej Akademii Obrony, eksperta Samoobrony do spraw wojska. Za co - nie wiadomo. "To jest sprawa między mną a Parlamentem Europejskim. I to wszystko. To są sprawy tajne, poufne" - ucina Masiel.
W 2007 r. Masiel przeszedł do Stronnictwa Piast. Jako europosłowi nie wolno mu sponsorować partii w Polsce. Mimo to 10 stycznia europoseł zorganizował działaczom Piasta wycieczkę do Kazimierza Dolnego - zapłaci za przejazd, nocleg i posiłki. Fakturę kazał wystawić na swoje biuro w Brukseli.
Kilka tygodni temu w Poznaniu zorganizował konferencję programową Stronnictwa Piast dla 100 osób. Z poznańskim hotelem Mercury kontaktował się nie jako członek Stronnictwa, ale jako członek Parlamentu Europejskiego.
Genowefa Grabowska, europosłanka, przez kilka lat była w PE tzw. kwestorem, sprawdzała finanse kolegów z PE: "Finansowanie partii z pieniędzy PE? Fikcyjne zatrudnianie asystentów? Trudno mi sobie wyobrazić taką sytuację. To niemożliwe".
p
Chora sytuacja, a poseł ma pokusy
WOJCIECH CIEŚLA: Dlaczego z pieniędzy PE finansuje pan stronnictwo Piast?
JAN MASIEL: To tajemnica poliszynela, że nie można finansować partii politycznych z pieniędzy Parlamentu, ale jest taka furtka. Posłowie robią dla swoich partii w kraju wspólne konferencje: jest parę słów o PE, jest parę słów o partii, i wtedy to jest dopuszczalne.
Wszyscy tak robią?
Nie chcę odpowiadać za wszystkich, ale nie wiem, dlaczego ktoś miałby tego nie robić.
Dlaczego pani Anna Kalata nie chce rozmawiać o zleceniach dla pana?
Nie wiem, nie kontaktowałem się z nią od miesięcy.
Audytorzy z PE odkryli, że europosłowie wyłudzają pieniądze przeznaczone na pensje dla asystentów. Co pan sądzi o tej sprawie?
Że nie dotyczy to posłów polskich.
Co pan myśli o procederze wyłudzania pieniędzy z PE?
Oczywiście negatywnie. Czy tacy posłowie powinni być ścigani przez prokuraturę, przez OLAF (unijne biuro ds. zwalczania oszustw – red.]? Wie pan, ogólnie sytuacja jest niezdrowa i często może prowadzić do nadużyć w zatrudnianiu asystentów, bo reguły ich zatrudniania nie są ściśle określone, jest dużo furtek. Przed posłami staje pokusa, bo mają 2 tys. euro miesięcznie, a na asystentów dostają budżet 15 tys. euro miesięcznie. Zasady są ogólnie niezdrowe, a nadużycia zawsze istniały i będą istnieć. Mam taką obawę.
Dlaczego Paweł Buszkiewicz po telefonie ode mnie przestał być pańskim asystentem?
Nie mam w tej sprawie nic do powiedzenia.
Co może pan powiedzieć o podejrzeniach, że nielegalnie zatrudnia pan asystentów za pieniądze Parlamentu Europejskiego?
Nie mam nic do powiedzenia.
To podejrzenie jest prawdziwe?
Nie panu to oceniać. Nie, nie jest prawdziwe.