Radziszewska nie ukrywa, że ma związane ręce. "Chcę powołać zespół, który zajmie się opracowaniem przepisów do walki z cyberprzestępczością. Ale żeby to zrobić, muszę poczekać na rozporządzenie" - przyznaje. I twierdzi, że patowa sytuacja to wina PiS. "Bo zlikwidował urząd pełnomocnika i teraz trzeba go na nowo ustanowić" - mówi Radziszewska.

Reklama

To tłumaczenie irytuje Joannę Kluzik-Rostkowską z PiS. Posłanka twierdzi, że gdyby rząd traktował poważnie kwestie równouprawnienia, pracowałby nad powołaniem urzędu pełnomocnika od momentu ukonstytuowania rządu, czyli od listopada. "Wtedy w marcu, w momencie ogłoszenia, że zostaje powołany pełnomocnik, od razu dysponowałby uprawnieniami" - argumentuje Kluzik-Rostkowska.

Działaczki środowisk kobiecych nie mają za to wątpliwości: premier ogłosił ustanowienie pełnomocnika 8 marca, bo specjaliści od PR podpowiedzieli mu, że to dobry prezent na Dzień Kobiet. "A tak naprawdę to wielka wpadka rządu. Powołano pełnomocnika, który tak naprawdę nim nie jest: nie wie, za co będzie odpowiedzialny, co może zrobić i jaki będzie miał realny wpływ na sytuację kobiet i mężczyzn" - wylicza Joanna Piotrowska z Feminoteki.

Szef kancelarii premiera Tomasz Arabski zapewnia, że rząd nie bagatelizuje kwestii równouprawnienia. Zwłokę w wydaniu rozporządzenia tłumaczy potrzebą czasu na dobre przygotowanie dokumentu. Zapewnia, że akt prawny jest już prawie gotowy. "Rozporządzenie zostanie najprawdopodobniej przyjęte na najbliższym posiedzeniu Rady Ministrów. We wtorek" - zapowiada Arabski.