Sprawa jest superpilna: w żłobkach dramatycznie brakuje miejsc, a nowe nie powstają. Zaledwie kilka procent rodziców korzysta z tej formy opieki. W Warszawie rodzice noworodka mogą czekać na miejsce nawet rok. A z powodu wyżu demograficznego kolejka będzie się jeszcze wydłużać.

Reklama

Winne są przepisy, jeszcze z lat 60. Na ich mocy żłobki są obecnie tzw. zakładami opieki zdrowotnej. Powinny spełniać szereg nieżyciowych wymogów dotyczących warunków sanitarnych, ale nie muszą za to np. zatrudniać logopedy, pedagoga czy psychologa, choć dziś tacy specjaliści są niezbędni dla prawidłowego rozwoju dziecka. Chętnych do zakładania tego typu placówek nie ma. Za to jak grzyby po deszczu wyrastają tzw. kluby malucha: prywatne, często wysoko płatne podmioty, których nikt nie kontroluje.

Politycy chcą to zmienić. Joanna Kluzik-Rostkowska, posłanka PiS, a zarazem poprzednia minister pracy, właśnie składa do laski marszałkowskiej ustawę o nowoczesnych formach opieki nad małymi dziećmi. Jak się dowiaduje DZIENNIK, niemal identyczne zapisy zaproponuje wkrótce także rząd. "Pracujemy nad nimi ostro, mamy poparcie minister zdrowia Ewy Kopacz, która także uważa, że żłobki nie powinny być ZOZ-ami" - mówi wiceminister pracy Agnieszka Chłoń-Domińczak.

Co ma się zmienić? Według projektów i rządu, i Joanny Kluzik-Rostkowskiej zostanie wprowadzonych sześć nowych form opieki nad dzieckiem: grupy żłobkowe, zabawowe, weekendowe i przedszkolne, a także świetlice i opieka tzw. dziennych rodziców. Każdy rodzic, niezależnie od tego, czy jest zapracowanym biznesmenem z dużego miasta, czy bezrobotnym na wsi, będzie mógł z tych form skorzystać. Opiekę nad dzieckiem będą bowiem dofinansowywać samorządy oraz zakłady pracy z funduszów pracowniczych (łącznie firmy dysponują kwotą 8 mld zł!).

Posłanki wszystkich opcji politycznych są pełne entuzjazmu dla nowych propozycji. "Absolutnie jestem na tak" - deklaruje się Magdalena Kochan (PO), wiceprzewodnicząca sejmowej komisji polityki społecznych i rodziny. Jak dodaje, prawdopodobnie oba projekty: rządowy i Kluzik-Rostkowskiej będą już wkrótce rozpatrywane razem. "Już nie raz mówiliśmy jednym głosem np. w sprawie przeciwdziałania przemocy w rodzinie" - przypomina poseł Kochan.

Także Elżbieta Radziszewska, pełnomocnik rządu ds. równego statusu prawnego, jest zdania, że jak najszybciej trzeba wprowadzić elastyczne formy opieki nad maluchami: "To jest w programie Platformy. Mam nadzieję, że niezależnie od różnic politycznych uda się połączyć nasze siły" - dodaje.

Projektom sekunduje też lewica. "W ciemno popieram" - deklaruje Izabela Jaruga-Nowacka z SLD. I dodaje, że świetnie rozumie pokolenie w wieku swojej córki, gdzie "i on, i ona muszą pracować, a chcą mieć dzieci".

Reklama

Co zamiast żłobków

* grupa żłobkowa - prowadzi zajęcia edukacyjne dla dzieci od 16 tygodnia do 3 lat. Na pięcioro dzieci przypada co najmniej jeden opiekun, a jeśli dzieci mają mniej niż rok – jeden opiekun na troje dzieci.

* świetlica dziecięca - dla dzieci od 1 do 5 roku życia, formuła jest otwarta, dzieci przychodzą na kilka godzin dziennie.

* grupa zabawowa - dla dzieci od 1,5 roku życia. Maluchy przychodzą z rodzicami, zabawy prowadzi konsultant. Grupa liczy do 10 dzieci, które mogą przebywać nie więcej niż 12 godzin tygodniowo i 4 godziny na dobę.

* dzienny rodzic - dla dzieci w wieku od 3 do 5 lat. Rodzic, który opiekuje się maluchem w domu, po otrzymaniu samorządowego certyfikatu może jeszcze wziąć pod opiekę dwójkę innych dzieci do lat trzech lub czwórkę starszych do lat pięciu.

* grupy weekendowe - dla dzieci od 3 do 5 roku życia, które nie chodzą do przedszkola, ale mają potrzebę kontaktu z innymi dziećmi. Dziecko nie powinno tam spędzać więcej niż dwa weekendy w miesiącu. Opiekun przypada na ośmioro dzieci.

* mikrogrupa przedszkolna - pełni rolę edukacyjną, sprawdza się w małych miejscowościach, gdzie brakuje przedszkoli. Nauczyciel pojawia się, by zadać zajęcia, które następnie prowadzi opiekunka.