"Jeśli zakaz jest, to powinno się go przestrzegać. Być może Michał Kamiński dostał zgodę. Ale jeśli nie dostał, to sobie porozmawiamy" - grozi poseł Marek Suski, którego kłótnia ze stacją stała się bezpośrednim powodem decyzji PiS o bojkocie TVN.
Niespodziewana obecność Michała Kamińskiego na antenie TVN i TVN 24 nie wygląda na przypadkową, czy spontaniczną. Prezydencki minister pojawił się w TVN dwukrotnie w odstępie 24 godzin. W poniedziałek udzielił wywiadu Kamilowi Durczokowi w "Faktach po faktach", a we wtorek rano pojawił się w studiu TVN 24 i rozmawiał z Jarosławem Kuźniarem. Temat rozmów: sytuacja w Gruzji, tarcza antyrakietowa i polityka zagraniczna. "Nie byłem tam jako polityk PiS, tylko jako przedstawiciel prezydenta" - tłumaczy sam Kamiński. I podkreśla: - Oczywiście za jego zgodą.
Jak relacjonują dziennikarze, nie było żadnego problemu, by umówić się z nim na rozmowę. Zgodził się bez oporów. "Nie przyszło mi do głowy pytać o to, czy czuje się nieswojo, że mimo iż jest członkiem PiS, występuje w TVN. Tematu bojkotu nie poruszaliśmy. Rozmawiałem z przedstawicielem prezydenta" - mówi Kamil Durczok, szef "Faktów".
I właśnie dlatego inni politycy PiS nie są już tacy stanowczy jak Suski. I Kamińskiego karać nie chcą. Rzecznik partii Adam Bielan dopowiada, że już przy okazji podejmowania decyzji o bojkocie, Kamiński dostał dyspensę. Tyle że do tej pory TVN 24 z tej furtki nie korzystał i go nie zapraszał. "Gdyby chodzili tam tylko ministrowie prezydenta nie będący członkami PiS, byłaby to dziwna sytuacja" - mówi Bielan.
Śledztwa w tej sprawie nie ma zamiaru robić Przemysław Gosiewski, szef klubu PiS. "Trzeba byłoby dowiedzieć się, w jakim charakterze wystąpił. Ja nie będę się tego dowiadywał, jestem na wakacjach" - mówi szef klubu PiS Przemysław Gosiewski.
Od miesiąca noga żadnego polityka PiS nie stanęła w siedzibie TVN przy ulicy Wiertniczej w Warszawie. Dlatego po występie Kamińskiego pojawiły się pytania, czy może być to sygnał, że PiS zmienił zdanie. Na przykład, czy za kilka dni w stacji pojawi się Adam Bielan jako wiceszef parlamentu europejskiego. "Kamiński wystąpił jako przedstawiciel prezydenta. Nie ma mowy o rozmiękczaniu stanowiska. Nie będzie tak, że raz się pojawi Michał Kamiński, za tydzień Paweł Kowal, a za dwa Karol Karski" - mówi jednak twardo przewodniczący zarządu głównego PiS, Joachim Brudziński.
TVN zdania też nie zmienia. PiS i Jarosława Kaczyńskiego przepraszać nie zamierza. "Dostajemy sygnały, że dobrze by było, gdyby szefostwo TVN spotkało się z przywódcami PiS, ale do takiego spotkania nie dojdzie. Chcemy, aby ten bojkot zakończył się w sposób naturalny" - mówi nasz rozmówca z TVN. Bo choć TVN nie chce zaogniać konfliktu z PiS, to stanowisko stacji pozostaje bez zmian: "PiS nie ma podstaw do zarzutów o stronniczość, a drzwi stacji są dla polityków tej partii otwarte." Jednak na razie politycy PiS deklarują, że nieobecność w stacji im nie doskwiera, a władze partii mają do sprawy wrócić za miesiąc. "Teraz są wakacje parlamentarne, spokojnie obserwujemy programy, we wrześniu zaczniemy na ten temat rozmawiać" - mówi Joachim Brudziński.
Politycy PiS o bojkocie stacji Waltera
Jarosław Kaczyński, prezes PiS: Dziennikarze TVN i TVN 24 nie tylko pozwalają na sprowadzanie polskiego życia publicznego do rynsztoka, ale i sami się do tego przyłączają.
Przemysław Gosiewski, szef klubu parlamentarnego PiS: Mamy sytuację bardzo poważnej agresji, nierównego traktowania polityków, traktowania polityków PiS jako polityków drugiej kategorii.
Marek Suski, poseł PiS: To nie jest stacja informacyjna, tylko służalcza wobec pewnej opcji politycznej. Byliśmy im potrzebni jak piąte koło u wozu albo worek bokserski. Jak się dawaliśmy boksować, to byliśmy zapraszani, jak nie, to nie.
Joachim Brudziński, przewodniczący zarządu głównego PiS: Ta stacja nie ma nic wspólnego z obiektywizmem i rzetelnością dziennikarską, czasami trąci o zachowania z pogranicza dobrego smaku w niektórych programach teoretycznie satyrycznych. Nie ma sensu robić z siebie mięsa armatniego i materiału do wyżywania dla polityków PO.