"To inicjatywa warta poważnego rozważenia. Jest tylko praktyczna trudność, kto w Polsce będzie tę listę reprezentował. LPR? Samoobrona? Czy może jakiś ruch powstały wokół Radia Maryja?" - mówi DZIENNIKOWI Wojciech Wierzejski z Ligi Polskich Rodzin. Plan Genleya podoba się także liderowi Ligi Mirosławowi Orzechowskiemu.
"Jest potrzeba międzynarodowej współpracy wszystkich tych, którzy uważają, że tożsamość narodową poszczególnych państw Unii trzeba zachować. Jestem zwolennikiem takiego kursu" - mówi Orzechowski. Zastrzega jednak, że polska ordynacja wyborcza nie pozwala na tworzenie międzynarodowych list. Politycy LPR uważają jednak, że inicjatywa Irlandczyka jest w naszym kraju do zrealizowania. "Ganley może założyć w Polsce oddział swojej fundacji Libertas i jako organizacja pozarządowa wystartować do Parlamentu Europejskiego" - spekuluje jeden z działaczy Ligi.
Jak udało się nam dowiedzieć, LPR chce, by eurodeputowany tej partii Maciej Giertych nawiązał kontakt z irlandzkim biznesmenem i wybadał, na ile poważna może się okazać jego inicjatywa. Liga będzie się spieszyć, bo jak mówią nieoficjalnie jej działacze, boi się, że listą Irlandczyka zainteresowanych będzie więcej polskich środowisk eurosceptycznych.
Declan Ganley chce by na wspólnej liście w przyszłorocznych wyborach do europarlamentu pojawiło się ponad 400 kandydatów z 26 krajów unijnych (poza Irlandią), w których ratyfikacji traktatu lizbońskiego dokonały lub dokonają parlamenty narodowe. Politycy mieliby wystartować pod szyldem fundacji multimilionera Libertas, która wsławiła się antytraktatową kampanią referendalną na Zielonej Wyspie. Ich głównym celem w Strasburgu będzie walka z zapisami dokumentu z Lizbony.