Nowa ustawa antykorupcyjna była jednym ze sztandarowych haseł PO. Ujawniać majątki najwyższych urzędników w państwie chciał też PiS, ale nic z tego nie wyszło. Gdy Donald Tusk powołał pełnomocnika rządu ds. zwalczania korupcji, prace miały ruszyć pełną parą. Już w maju Julia Pitera mówiła "GW", że założenia ustawy są gotowe. A majątki prezydenta, premiera, ministrów, NIK, ZUS, NFZ, szefów służb specjalnych, europosłów i prezesów państwowych spółek mają być publikowane w internecie - przypomina gazeta.

Reklama

>>>Dowiedz się, kto jest na celowniku Julii Pitery

Jednak zapowiadanej przez Julię Piterę ustawy antykorupcyjnej na razie nie ma. "Nie jestem legislatorem, więc nie będę udawać, że umiem pisać ustawy. Półtora miesiąca temu przesłałam założenia ustawy Rządowemu Centrum Legislacji" - mówi Pitera. "Praca w strukturach państwa trwa długo, choć chciałabym, żeby tempo było szybsze" - dodaje.

Przesłane przez Julię Piterę założenia ustawy utknęły w Rządowym Centrum Legislacji, bo prawnicy mają wątpliwości, czy zaproponowane rozwiązania są zgodne z konstytucją. "Musimy wyeliminować wątpliwości, dlatego konsultacje nad założeniami i projektem ustawy trwają tak długo" - tłumaczy szef kancelarii premiera Tomasz Arabski.

Zapewnia, że projekt ustawy antykorupcyjnej do końca roku trafi do Sejmu - pisze "GW".