Zaczęło się w środę na szczycie społecznym w Pałacu Prezydenckim. Postawa Lecha Kaczyńskiego zaskoczyła nawet ministrów z jego kancelarii. Jeszcze tego samego dnia wieczorem, zanim prezydent opowiedział swoim współpracownikom o szczegółach rozmowy z Tuskiem, jeden z nich gorąco zaprzeczał w rozmowie z nami, że mógłby odpuścić wyjazd na szczyt.

Reklama

>>>Kryzysowe orędzie Lecha Kaczyńskiego

Tymczasem tak właśnie się stało. Czeska prezydencja ostatecznie zdecydowała, że przy stole obrad będzie tylko jedno krzesło dla każdej z delegacji. Chwilę potem minister Michał Kamiński poinformował, że prezydent nie pojedzie i że ustalił to w środę z szefem rządu. Faktycznie sprawa rozstrzygnęła się podczas szczytu w Pałacu Prezydenckim. Choć nie od razu.

Gdy Lech Kaczyński nie pozwolił na transmisję wystąpienia szefa rządu, współpracownicy Donalda Tuska byli pewni, że prezydent zmierza do kolejnej konfrontacji. Ale już kilkadziesiąt minut później zaskoczył premiera. "Jeśli będzie tylko jedno krzesło, to nie pojadę" - oznajmił Tuskowi podczas przerwy na lunch.

To była niespodziewana zagrywka. Lech Kaczyński nie uzgadniał jej nawet z najbliższymi współpracownikami. Zaskoczeni byli także członkowie rządu. Błyskawicznie ocenę prezydenta musiał zmienić wicepremier Grzegorz Schetyna. W czwartek w porannej rozmowie w RMF FM wycofywał się z ostrych sformułowań pod adresem głowy państwa. Sytuacja była wyjątkowa, bo szef MSWiA prostował wypowiedzi ze swojego wywiadu, który ukazał się w "Gazecie Wyborczej", a był przeprowadzony raptem dzień wcześniej.

Co oznacza koncyliacyjna postawa prezydenta? Wiele wskazuje na to, że to taktyczne posunięcie. Bo trwałej zgody nie ma. "Kwestie następnych szczytów będziemy ustalać z pałacem na bieżąco" - przyznaje jeden z członków rządu. Również podstawowe kwestie sporu na linii Tusk - Kaczyński pozostały. Prezydent mówił o nich w telewizyjnym wystąpieniu. Najbardziej pojednawczym ze wszystkich dotychczasowych, ale niepozbawionym prztyczków pod adresem rządu. Po raz kolejny podkreślił, że w sprawie wejścia do strefy euro liczy na kompromis. Ale na jego poparcie dla szybkiej ścieżki prowadzącej do wspólnej waluty rząd nie może liczyć.

>>>Tusk i Kaczyński udają konflikt?

Reklama

Mimo to w niedzielę Donald Tusk podczas szczytu UE będzie podkreślał nasze ambicje szybkiego wejścia do ERM2 i strefy euro. Ale dat podawać nie zamierza. Budowanie narodowego porozumienia w sprawie drogi do euro ma zacząć się na zaproponowanym przez prezydenta szczycie ekonomistów w tej sprawie. Z naszych informacji wynika, że odbędzie się on w pierwszej połowie marca. "To spotkanie może być faktycznym początkiem wypracowywania porozumienia, któremu będzie patronował prezydent" - mówi nam bliski współpracownik Lecha Kaczyńskiego.

Czy taki zamiar może się powieść? Nie będzie łatwo. Prezes PiS Jarosław Kaczyński zdecydowanie odciął się od możliwości rezygnacji z postulatu referendum w sprawie euro."Może gdyby Donald Tusk powiedział o 2020 r., to moglibyśmy się nie upierać, ale nie mówi" - oświadczył prezes PiS.