PSL zachowuje wstrzemięźliwość. "PiS nie powinno być ani jednego dnia po przegranych wyborach w tej koalicji, ponieważ nie wyobrażam sobie, by partia opozycyjna była akurat z partią rządzącą w koalicji na szczeblu wojewódzkim i zarazem tak ostro atakowała swych koalicjantów wszędzie poza tym sejmikiem" - powiedział lider świętokrzyskiej PO senator Michał Okła.
Zastrzegł jednak, że to jego prywatne zdanie. Świętokrzyska PO uważa, iż koalicja na szczeblu samorządowym powinna odzwierciedlać koalicję rządową.
Ale PSL nie chce zrywać koalicji. Lider Ludowców w Świętokrzyskiem, marszałek Adam Jarubas, potwierdził, że PiS nie tworzy dobrych warunków do współpracy, ale - jego zdaniem - w dobie kryzysu i recesji potrzebne jest jak najszersze forum, także z udziałem opozycji, do walki z przeciwnościami. "Trzeba robić wszystko, by ta koalicja trwała; jest taka wola ze strony PSL" - oświadczył.
PSL nie rozumie też, dlaczego PO zerwała koalicję w Olsztynie. "Naszego kandydata poparło PiS i SLD. Za to PO szła do wyborów z poparciem Samoobrony i LPR. To dopiero egzotyczna koalicja" - mówi DZIENNIKOWI Stanisław Żelichowski, szef klubu ludowców. W jego ocenie ostre wypowiedzi polityków PO to efekt traumy po przegranych wyborach.
Rzecznik rządu Paweł Graś zasugerował, że w Olsztynie nadal będzie rządził dawny układ związany z prezydentem Małkowskim. "W Olsztynie postawiliśmy na zmianę, dlatego promowaliśmy kandydata, który nie miał nic wspólnego z Małkowskim i jego wiceprezydentami" - tak rzecznik rządu tłumaczył, dlaczego PO nie poparła kandydata ludowców.