"Od 11 września 2008 r. prowadzimy śledztwo w sprawie zniknięcia dowodów rzeczowych z akt sprawy zabójstwa księdza Stefana Niedzielaka. Przyjęliśmy, że do zaginięcia dowodów mogło dojść w okresie od 6 maja 1989 r. do 9 kwietnia 2008 r. Nie wiemy jednak, na jakim etapie doszło do tego wydarzenia" - mówi prokurator Renata Mazur z prokuratury okręgowej Warszawa Praga.

Reklama

Wiadomo, że w niejasnych okolicznościach zniknęły: materiały zabezpieczone podczas sekcji zwłok, zapis śladów z miejsca zbrodni (w tym fragment gumowej rękawiczki pozostawionej prawdopodobnie przez jednego ze sprawców i ślady mikrobiologiczne) oraz karty daktyloskopijne. Te ostatnie miały istotne znaczenie, ponieważ mogły zawierać odciski palców osób wytypowanych jako podejrzanych o udział w zbrodni.

>>> Czy generał Kiszczak wie, że księży mordowała SB?

Ostatnim śladem dowodów rzeczowych była datowana na 5 maja 1989 r. ekspertyza biegłych oparta na badaniu niektórych śladów. Od tego momentu los kluczowych dowodów pozostaje nieznany. Braki odkryli prokuratorzy pionu śledczego IPN, którzy w 2008 r. chcieli ponownie przebadać ślady zabezpieczone na miejscu zbrodni.

"Te dowody mogłyby nas doprowadzić do potencjalnych sprawców. Oczywiście niczego nie przesądzamy, ponieważ nie wiemy, jaką mają wartość. Jednak fakt, że zniknęły, pozwala domniemywać, iż komuś mogło zależeć na pozbyciu się ich" - twierdzi jeden ze śledczych centrali pionu śledczego IPN.

Ks. Stefan Niedzielak zginął w nocy z 19 na 20 stycznia 1989 roku na plebanii w Warszawie. Współzałożyciel Rodziny Katyńskiej leżał na boku przy kaloryferze. Na miejscu znaleziono fragment gumowej rękawiczki oraz pięć włosów, które kapłan ściskał w zaciśniętej dłoni.Obrażenia głowy i kręgosłupa, jakich doznał kapłan, wskazywały, że mogło dojść do zabójstwa. W 1990 roku śledztwo umorzono. Przed śmiercią duchowny otrzymywał pogróżki. Od 2006 r. sprawę bada IPN.