Taka scena jeszcze kilka tygodni temu byłaby nie do pomyślenia: Sarkozy blisko pół godziny czeka na rozpoczęcie obrad przywódców Unii, aż Donald Tusk skończy zdawać kilkuset zagranicznym dziennikarzom sprawozdanie ze spotkania koalicji krajów Europy Środkowej wymierzonej we francuski protekcjonizm.
Gdy wreszcie w czasie lunchu francuskiemu prezydentowi udało się zabrać głos, musiał zadowolić się paroma minutami wystąpienia, bo żadnych osobnych spotkań dla niego nie zaplanowano. Upust nerwom dał dopiero na końcowej konferencji prasowej. "Tak wygląda wdzięczność za moją walkę w Komisji Europejskiej o polskie stocznie!" - oświadczył.
>>> Donald Tusk buduje swój wizerunek
Karel Lannoo, prezes prestiżowego brukselskiego Centrum Europejskich Studiów Strategicznych (CEPS), nie ma wątpliwości: "Po raz pierwszy nowe kraje Unii narzuciły państwom starej UE swoje stanowisko".
Sarkozy dążył do wspierania własnego przemysłu i protekcjonizmu wbrew regułom europejskim. Po raz pierwszy nowe kraje Unii przechytrzyły francuskiego przywódcę. Natychmiast rozdzwoniły się telefony między Warszawą i Pragą. Stojący na czele Unii premier Czech Mirek Topolanek ubiegł Sarkozy’ego, zwołując na 1 marca szczyt całej Unii. Tusk wziął na siebie przekonanie przywódców UE do przeciwstawienia się Paryżowi. "Rozmowy o zorganizowaniu miniszczytu nowych państw UE przed właściwym spotkaniem w Brukseli prowadziliśmy w zupełnej tajemnicy. Gdy pomysł wyszedł na jaw, Sarkozy miał tylko kilka dni na reakcję. I zdążył się spotkać jedynie z Silviem Berlusconim" - zdradza polski dyplomata.
>>> Odrzucono węgierski wniosek o pomoc
Tusk zabezpieczył sobie także tyły. Z wyprzedzeniem ostrzegł węgierskiego premiera Ferenca Gyurcsanya, że nie poprze jego planu ratowania Europy Wschodniej. I w dniu brukselskiego szczytu Węgrzy ani przez chwilę nie dali wyrazu swojemu zawodowi.
Przeciągnięcie na naszą stronę szefa Komisji Europejskiej Jose-Manuela Barroso zajęło polskim dyplomatom kilka dni żmudnych rozmów z Brukselą. Efekt był nadspodziewany. Pojawił się na miniszczycie, wskazując, kto broni zasad integracji.
Operacja była skomplikowana. Na kilka dni przed szczytem minister ds. europejskich Mikołaj Dowgielewicz opracował wspólną linię działania najpierw z Johnem Cunliffem, doradcą ds. zagranicznych brytyjskiego premiera Gordona Browna, a potem z prawą rękę premiera Szwecji Gustafem Lincem. "W samej Brukseli wystarczyło kilka minut rozmowy w cztery oczy Tuska z Brownem, aby wszystko dograć" - ujawnia polski dyplomata.
Decydujące dla osaczenia Sarkozy’ego okazało się jednak piątkowe spotkanie w Hamburgu premiera z Angelą Merkel. Kanclerz tradycyjnie była najbliższym sojusznikiem Francji. Ale nie tym razem.
Sarkozy szybko nie zapomni brukselskiego szczytu. I łatwo nie wybaczy tym, którzy go przygotowali. W niedzielę na pytanie, czy wciąż popiera Barroso na drugą kadencję na czele Komisji dał do zrozumienia, że jednak przemyśli sprawę.