We wtorkowym wydaniu DZIENNIKA opisaliśmy projekt uchwały autorstwa PiS w sprawie "godnego rodzenia". I choć postulat bezpłatnych znieczuleń łączy ponad podziałami politycznymi, to minister zdrowia Ewa Kopacz nie zmienia stanowiska i od miesięcy powtarza, że znieczulenie refunduje się tylko wtedy, kiedy istnieją wskazania medyczne.

Reklama

>>> Przeczytaj, jak rodzi się w polskich szpitalach

Trudno jednak znaleźć lekarza, który byłby przeciwnikiem znieczulania kobiet do porodu. "We mnie też go pani nie znajdzie. Jako ginekolog-położnik uważam, że NFZ powinien tak wyliczyć procedurę porodu, by wliczyć w nią znieczulenie. I to nie tylko wtedy, gdy jest ono wskazane medycznie, ale również wtedy, kiedy sama pacjentka prosi o taki komfort" - mówi Jarosław Katulski, poseł PO i lekarz.

Sytuacja sprawia duży problem również posłankom partii rządzącej. "Po tym jak się umordowałam podczas porodu, nie chciałabym drugi raz przeżyć czegoś takiego" - przyznaje Iwona Guzowska. I zapewnia, że jest zwolenniczką darmowych znieczuleń, chociaż problemem jest ich sfinansowanie. "Kobieta powinna mieć prawo do znieczulenia, ale problem polega na tym, że naszego państwa na to nie stać. Kołderka jest krótka. Pieniądze w służbie zdrowia powinny być przeznaczone na ratowanie życia" - dodaje Małgorzata Kidawa-Błońska.

Większość kobiet nie chce jednak pogodzić się z tym oszczędnościowym argumentem.

"Miałam wyrywane nerwy na żywca. A to mniejszy ból niż poród. Miałam nadzieję, że kiedy będę rodzić, po prostu pooddycham, zaprę się i to zniosę. Ale ból był tak straszny, że do szpitala szłam na czworakach i błagałam o znieczulenie. Na szczęście w Szwecji, gdzie wtedy byłam, znieczulenie to rzecz normalna" - wspomina jedna z najbardziej znanych polskich feministek, założycielka Partii Kobiet Manuela Gretkowska.

Nie tylko ona jest oburzona stanowiskiem resortu zdrowia. Jolanta Szczypińska, posłanka PiS i pielęgniarka, wspomina praktyki na oddziale położniczym. Małą, duszną salę, na której w bólach rodziło kilkanaście kobiet, porównuje do kołchozu. "Do tego wszystkiego lekarz, który mówił im, że boli, bo musi boleć. Nie mogłam się z tym pogodzić. To było moje najtrudniejsze zawodowe doświadczenie" - mówi Szczypińska. "To, że wciąż podanie znieczulenia uzależnia się od tego, czy kobieta ma, czy nie ma pieniędzy, jest okropne" - uważa posłanka PiS.

Reklama

A jej klubowa koleżanka dodaje: "Poród cholernie boli. Znam kobiety, którą mówią: «Wyłam z bólu dwadzieścia godzin. Lekarz mówił, żebym się przestała drzeć. Więcej dzieci już nie chcę»" - mówi Joanna Kluzik-Rostkowska.

>>> Prawa rodzących kobiet są ciągle łamane

W identycznym tonie wypowiada się wiceszefowa SLD, Katarzyna Piekarska. "To uwłaczające, że w tak ważnym momencie życia, jakim jest poród, kobieta musi się dopraszać o znieczulenie. Kobiety mają prawo rodzić bez bólu i z poszanowaniem ich godności" - mówi Piekarska.

Wprowadzenie darmowych znieczuleń popiera Monika Olejnik. "W cywilizowanym świecie kobieta powinna mieć dostęp do darmowego znieczulenia" - uzasadnia dziennikarka.

Tego samego zdania są specjaliści ginekolodzy. "Poród naprawdę może boleć i dobrze, żeby kobiety miały możliwość korzystania ze znieczulenia, które jest skuteczne i bezpieczne" - mówi prof. Romuald Dębski z Kliniki Położnictwa i Ginekologii CMKP w Warszawie.

A dr Grzegorz Południewski, prezes Towarzystwa Rozwoju Rodziny, podkreśla, że ostry ból może utrudnić poród. "Bywa tak, że pacjentka o niskim progu bólu mdleje. Silny ból może też prowadzić do depresji poporodowej" - wylicza Południewski.