Pozycja startowa SLD w czerwcowych wyborach jest lepszej niż sytuacja centrolewicy Dariusza Rosatiego. Bo partia Grzegorza Napieralskiego - choć w sondażach rekordów nie bije - to jednak z przekroczeniem progu wyborczego nie ma problemu. Dlatego Sojusz do europarlamentu pewnie wejdzie. Pytanie tylko z iloma mandatami.
>>> SLD ma już skład na Brukselę
W trudniejszej sytuacji jest centrolewica, którą za trzy miesiące czeka pierwszy poważny wyborczy egzamin. Do tej pory w sondażach ruch Rosatiego nie odnotował sukcesu. Ale jego eurolista ma spory atut. Bo na pierwszych miejscach są znane nazwiska. I tu może kryć się zagrożenie dla SLD.
Walka zapowiada się ostra. Do najważniejszego starcia dojdzie w Warszawie. Europoseł Rosati zmierzy się z szefem klubu Lewicy Wojciechem Olejniczakiem. Paradoks tego stracia polega na tym, że kiedy jeszcze były szansa na jedną lewicową listę do europarlamentu, Rosati osobiście namawiał Olejniczaka na start.
Ciekawy pojedynek może rozegrać się też w Łodzi. Rywalką szefowej kancelarii prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego Jolanty Szymanek-Deresz z SLD będzie prof. Magdalena Środa, pełnomocniczka ds. równego statusu kobiet i mężczyzn w rządzie Marka Belki. Teraz, choć poglądy mają podobne, będą ze sobą walczyć.
Oko w oko, jak w 2003 r. podczas posiedzeń sejmowej komisji śledczej ds. afery Rywina, staną Tomasz Nałęcz z centrolewicy i Longin Pastusiak z SLD. Komisja, na której czele stał Nałęcz, wezwała wówczas Pastusiaka, aby wytłumaczył swoje kontakty z filmowym producentem. Teraz spotkają się ponowne, lecz nie w Sali Kolumnowej Sejmu, ale w Gdańsku.
>>> Senyszyn liczy w eurowyborach na katolików
Mało komfortowa rywalizacja może być dla Józefa Piniora z SdPl i Lidii Geringer de Oedenberg z Sojuszu. Oboje od pięciu lat są wrocławskimi europosłami i na dodatek zasiadają w Brukseli w tej samej frakcji.
Kolegami z Brukseli są też Janusz Onyszkiewicz z Partii Demokratycznej i Andrzej Szejna z SLD. O mandat będą walczyć w Krakowie. W tym pojedynku sentymentów z pewnością nie będzie. Bo Onyszkiewicz był dla Sojuszu jedną z głównych przyczyn, dla których nie mogła powstać wspólna eurolista. A sam Szejna niejednokrotnie publicznie atakował demokratów i ich lidera. Onyszkiewicz będzie miał teraz okazję odparować cios.
Prawdziwą płachtą na byka dla SLD jest kandydatura Marka Borowskiego. Po odejściu z Sojuszu i założeniu własnej partii Borowski został okrzyknięty zdrajcą. Jednak drogi Borowskiego i SLD momentami się zbiegały. W 2005 r. po wycofaniu się z kampanii prezydenckiej Włodzimierza Cimoszewicza to właśnie Borowski stał się wspólnym kandydatem lewicy w wyścigu do pałacu. Podobnie było w 2006 r., gdy lewica wystawiła Borowskiego na prezydenta Warszawy. Teraz z Sojuszem znów stanie w politycznym ringu. W Lublinie. Zetrze się tam z Jackiem Czerniakiem, przewodniczącym sejmiku województwa lubelskiego.
PiS: W PO brakuje Mroczków i niani Frani
Ciekawe pojedynki mogą się rozegrać nie tylko na pierwszych miejscach. Wśród kandydatów SLD znalazło się np. dwóch cudzoziemców: z piątego miejsca we Wrocławiu wystartuje pochodzący z Konga Patrick Kibangou, zaś z drugiego miejsca w Lublinie Haidar Riad, z pochodzenia Syryjczyk.