Dziś Kazimierz Marcinkiewicz zrezygnował ze stanowiska członka rady nadzorczej Netii. Oficjalnym powodem rezygnacji są przyczyny osobiste. Pozornie wszytko brzmi zwyczajnie. Firma podziękowała Marcinkiewiczowi "za jego zaangażowanie i cenny wkład w rozwój spółki, który wniósł w okresie sprawowania funkcji w jej radzie nadzorczej".

Reklama

Specjaliści tę informację odczytują zupełnie inaczej: Netia pozbywa się Kazimierza Marcinkiewicza, bo przestał być użyteczny. Gdyby nie ustąpił sam, zostałby odwołany podczas walnego zgromadzenia akcjonariuszy Netii 9 kwietnia.

>>>Marcinkiewicz to nadęty prowincjusz?

Zdaniem polityków ta rezygnacja to pokłosie romansu Marcinkiewicza z Isabel. Przestał być tzw. door openerem, którego warto zatrudnić, bo dzięki swoim kontaktom umożliwia spotkania, które przekładają się na konkretne interesy. "Teraz jest na widelcu mediów, które śledzą każdy jego krok, czasem uniemożliwiając mu skuteczne działanie" - potwierdza Paweł Poncyljusz z PiS.

Reklama

Czym było to "skuteczne działanie"? Chodzi między innymi o wpływy polityczne. Ale koledzy z PO dziś niechętnie się przyznają do Marcinkiewicza. "Wygląda na to, że stracił wiarygodność. Ale żaden polityk PO przy zdrowych zmysłach się nie wypowie oficjalnie. To jakby komentować wyrok sądu w sprawie, czy Doda miała majtki, czy nie" - komentuje prominentny polityk PO.

Jednak wiele wskazuje na to, że zła sława Marcinkiewicza rozciągnęła się także na innych przedstawicieli Goldman Sachs w Netii. Przed Marcinkiewiczem z zasiadania w radzie nadzorczej Netii zrezygnowali także inni członkowie kojarzeni z Goldmanem, m.in. Piotr Czapski zatrudniony w funduszu inwestycyjnym EQT (powiązanym z Goldman Sachs). To właśnie z ramienia tego funduszu we wrześniu ubiegłego roku także Marcinkiewicz wszedł do rady.

Zdaniem Eryka Mistewicza, specjalisty od marketingu politycznego, taki obrót spraw nie zaskakuje. Przeciwnie: odejście z Netii jest całkowicie naturalne. Bo Marcinkiewicz w tej chwili w biznesie jest spalony. "To chodząca bomba wizerunkowa" - mówi Mistewicz.

Reklama

>>>Isabel: Kazimierz jest młody duchem

Potwierdzają to przedstawiciele biznesu. Ich zdaniem rozstanie Marcinkiewicza z Goldman Sachs jest pewnie kwestią czasu. Jeden z nich komentuje, że jeśli nie stało się to do tej pory, to zapewne dlatego, że data wygaśnięcia kontraktu jest bliska. Zwykle w takich przypadkach bardziej opłaca się poczekać miesiąc czy dwa, niż zrywać kontrakt.

Z kolei Mistewicz zwraca uwagę, że żaden były polski premier po 1989 nie rozstawał się z narodem i polityką w tak fatalnych okolicznościach. Goldman Sachs wsławił się przecież działaniami przeciwko polskiemu złotemu i Polakom, którzy wzięli kredyty w obcej walucie.

A dawny kolega partyjny Marcinkiewicza Paweł Poncyljusz dodaje: "Może było warto przegrać w biznesie. Tak jak w reklamie: za wszystko, co ma cenę, zapłacisz kartą. Miłość Isabel - bezcenna."