PSL i SLD to najwięksi realni wygrani tej sytuacji, bo stracili najmniej. Najgorzej na wszystkim wyszło PiS. "Nie zmienia się reguł w trakcie gry, zmiany powinny wejść od nowej kadencji, po wyborach" - utyskiwał Jarosław Kaczyński.

Reklama

>>> Tak wyglądała sejmowa bitwa o pieniądze

A eksperci nie mają wątpliwości: "Można podejrzewać, że obcięcie dotacji posłuży Platformie, by osłabić konkurencję. Badania socjologiczne pokazują bowiem, że elektorat PO jest znacznie zamożniejszy od wyborców innych partii. Dlatego nie jest ona w tak dużym stopniu zależna od dotacji z budżetu" - mówi nam Jarosław Flis z UJ.

PO przeforsowała obcięcie pieniędzy partiom po wielkiej awanturze. Po pierwszym przegranym przez Platformę głosowaniu wszyscy zastanawiali się, czy partia Tuska straciła kontrolę nad Sejmem, czy może wszystko było starannie zaplanowane. Scenariusze są dwa: albo przypadek, albo misterna polityczna kalkulacja.

Czy to intryga...

PSL, którego część posłów, jak mówi, przez pomyłkę wraz z Platformą poparła całkowite zniesienie budżetowych dotacji dla partii, sugeruje, że koalicjant specjalnie wpuszczał ją w maliny, po to by osiągnąć efekt wizerunkowy, a z drugiej strony by pieniędzy z budżetu nie tracić. W ten scenariusz wierzy także PiS.

>>> Przeczytaj, jak zamieszanie w Sejmie komentuje rzecznik rządu Paweł Graś

Reklama

PO też wietrzy intrygę, ale całkiem inną. "Sprytnie zastawiono na nas pułapkę" - mówił Tusk. Politycy Platformy mówią nieoficjalnie, że podejrzewają o nią ludowców. Ich zdaniem część posłów PSL wcale się nie pomyliła, tylko celowo zagłosowała za wnioskiem Polski XXI. Dlaczego skoro od początku PSL sprzeciwiało się zawieszeniu finansowania partii? Zdaniem polityków PO chodziło o to, żeby wysadzić ustawę w powietrze. Bo PSL wiedział, że w zmienionym kształcie nie poprą jej PiS i SLD, więc trafi do kosza.

...czy zemsta PSL?

Politycy PO w sejmowych kuluarach mówią, że mogło chodzić o coś jeszcze. Niektórzy z nich uważają, że PSL chciało się zemścić za ostatnie ostre słowa Tuska: o standardach w sprawie Pawlaka, a także o moralnym prawie do zabierania głosu w debacie publicznej.

Czy całe to zamieszanie to była populistyczna przepychanka, czy chodziło o realne interesy? Janusz Palikot przypomniał, że PiS wydało w ostatnich tygodniach kilka milionów na telewizyjno-billboardową kampanię wizerunkową. "Dlatego teraz się boją, że zabraknie im pieniędzy na przyszłoroczną kampanię prezydencką" - mówił z zadowoleniem. PiS odpowiada Palikotowi zarzutem, że PO chce pod stołem brać pieniądze na kampanię od biznesmenów. I ograniczyć szanse opozycji.

>>> Przeczytaj jak zamieszanie w Sejmie komentuje poseł PSL Eugeniusz Kłopotek

Jak? W ustawie znalazł się artykuł, że billboardy czy spoty telewizyjne można finansować jedynie z pieniędzy pochodzących ze składek członkowskich. To oznacza ich drastyczne ograniczenie. "Pamięta pan kampanię w 2005 roku? W całej Polsce z billboardów uśmiechali się tylko na zmianę Tusk i Kaczyński, Kaczyński i Tusk. Teraz to będzie niemożliwe" - mówił nam polityk SLD.

PiS, które głosowało przeciw, już zapowiedziało, że zaskarży ustawę do Trybunału Konstytucyjnego. Nie może tu liczyć na sprzeciw prezydenta, bo - jak ustalił DZIENNIK - Lech Kaczyński nie zamierza jej wetować.