Pierwszy wyborczy spot PiS został zakazany przez sąd. Sędzia Alicja Fronczyk orzekła, że narusza on dobre imię PO i wprowadza wyborców w błąd. Uzasadniała, że PiS nie dowiodło prawdziwości swoich oskarżeń.
Sąd nakazał partii Jarosława Kaczyńskiego przeprosić Platformę w pięciu stacjach telewizyjnych (TVP 1, Polsat, Polsat News, TVN, TVN 24) w najlepszym czasie antenowym i w dwóch portalach internetowych (DZIENNIK.PL i Gazeta.pl). Może to kosztować komitet wyborczy PiS nawet 150 tysięcy złotych, co uszczupli ich wydatki na kampanię. W piątek PiS odwoła się od wyroku. Jeśli znów przegra, będzie przepraszać. Za co?
• Za podanie informacji, jakoby rząd PO zwalniał pracowników stoczni - sąd uznał, że ta decyzja była konsekwencją zaleceń Komisji Europejskiej;
• za stwierdzenie, że rząd załatwił firmie senatora Tomasza Misiaka kontrakt na 48 mln zł - bo przedstawiciele PiS nie dowiedli, że jakikolwiek członek rządu podjął "aktywne starania" na rzecz jego firmy;
• za zarzut, że firma żony ministra skarbu dostała zlecenie na kwotę 50 mln zł - bo to "uproszczenie, które nie polega na prawdzie";
• i za informację, jakoby prezydent Warszawy przyznała swoim ludziom gigantyczne nagrody - bo PiS nie udowodniło, że 6 tys. nagrodzonych urzędników to tylko ludzie Hanny Gronkiewicz-Waltz.
"To skandaliczny wyrok, sędzia stanęła po stronie Misiaka, Gronkiewicz-Waltz i Grada" - oburza się współautor spotu Marek Migalski z PiS. A Platforma zaciera ręce. "Jeżeli wyrok w apelacji też będzie dla nas korzystny, to duża część naszej kampanii zostanie sfinansowana przez PiS" - mówi szef sztabu PO Grzegorz Dolniak.
Rozprawa w sprawie spotu od początku zaczęła się nie po myśli PiS. Jeszcze przed wysłuchaniem stron sędzia Aneta Fronczyk kazała opuścić miejsce dla pełnomocników Markowi Kuchcińskiemu, szefowi sztabu PiS. Musiał przenieść się na miejsce dla publiczności. Był jedynym politykiem, który zjawił się w sądzie.
>>>Zobacz najlepsze i najgorsze spoty PiS i PO
Ale inni też uważnie śledzili rozprawę. Od rana w sejmie politycy PO i PiS nerwowo przysłuchiwali się transmisji z rozprawy. Arkadiusz Mularczyk i Marek Suski z PiS z przejęciem oglądali jej przebieg w sejmowych kuluarach. Wiceszef PO Waldy Dzikowski trzymał rękę na pulsie. Co kilkadziesiąt minut dzwonił do prawników reprezentujących PO w sądzie. "Przełożyli wyrok na 14. Ale chyba będzie dobrze" - mówił nam przed godziną 13.
Strategia pełnomocników PO była jasna. Chcieli zakazać emisji spotu i orzeczenia nakazującego PiS przeprosiny. Mecenas Jacek Trela reprezentujący PiS poszedł w zupełnie inną stronę. Zamiast udowadniać prawdziwość tez zawartych w spocie, w ogóle chciał odwieść sąd od zajmowania się pozwem PO. Dlaczego? Po pierwsze przekonywał, że spot nie jest materiałem wyborczym, a sfinansował go komitet wyborczy PiS, bo takie są przepisy. Po drugie twierdził, że wymiar sprawiedliwości nie powinien wikłać się w debatę polityczną, jaka toczy się w Polsce "przynajmniej od 2005 roku". Sugerował, że spot "Kolesie" to część większej całości, czyli zażartej walki między PiS a PO.
>>>PiS trafione na 150 tysięcy złotych
Nie przekonał sądu. Wyrok okazał się dla partii Jarosława Kaczyńskiego bezwzględny. Zdaniem sądu spot PiS naruszył dobre imię PO i wprowadzał w błąd wyborców. Dlatego PiS nie może już go rozpowszechniać. Musi też przeprosić PO na antenie TVN, TVN 24, TVP 1, Polsatu i Polsat News. I to w najlepszym czasie antenowym, między godziną 20 a 22. W jakiej formie? Ma to być oświadczenie odczytane przez lektora i wyświetlane czarną czcionką na białym tle tekstem zajmującym cały ekran. Identycznej treści przeprosiny mają się ukazać na stronie internetowejDZIENNIK.PL i Gazeta.pl oraz na witrynie partyjnej PiS.
Już kilka minut po ogłoszeniu wyroku PiS ustami rzecznika klubu Mariusza Błaszczaka zapowiedziało jednak, że się odwoła. "Podtrzymujemy wszystko, co było w spocie. To społeczeństwo osądzi, czy mówiliśmy prawdę" - mówił Błaszczak. On i jego koledzy przekonują, że dowodem na prawdziwość ich zarzutów są publikacje prasowe opisujące prezentowane w spocie sytuacje. PO przypomina jednak, że część z nich już była prostowana w tych samych tytułach.
Politycy PiS wierzą w sukces w apelacji, bo "sędzia była wyraźnie uprzedzona do PiS". Niektórzy sugerowali też, że niedoświadczona. To jednak nieprawda. Sędzia Alicja Fronczyk wykonuje swój zawód od sześciu lat, ale orzekała już w głośnych procesach. To ona nakazała Jarosławowi Gowinowi przeprosić Adama Michnika, który miał nazwać senatora Platformy "faszystą"”. Fronczyk uznała także, że weksle podpisywane przez posłów Samoobrony nie mają mocy prawnej.
Wyrok wywołał popłoch w szeregach PiS. Znów odezwały się głosy piętnujące politykę prowadzoną przez spin doktorów. Pojawiły się pytania o koszty pomysłów autorstwa medialnego sztabu. Przez kilkanaście ostatnich dni politycy, jak Jacek Kurski czy Adam Bielan, potrafili wyciszyć swoje konflikty i unikać publicznych starć. Powróciła znana filozofia: "to nie my, to oni".
"Nie mogę rozmawiać, pytajcie autorów spotu: Kurskiego, Migalskiego" - mówi nam jeden z członków sztabu, pytany o komentarz do wyroku. Większość polityków pracujących przy kampanii nie odbierała telefonów.
>>>Migalski: Wyrok w sprawie spotu skandalem
Platforma nie ma wątpliwości, że wyrok może mieć przełomowe znaczenie dla kampanii. "Jest wyraźnym sygnałem dla PiS, że nawet w gorączce kampanii wyborczej nie ma miejsca na kłamstwa i insynuacje. Liczymy na to, że teraz kampania będzie polegać na dyskusji merytorycznej i skończy się język agresji" - komentował Paweł Graś, rzecznik rządu. Czy wyrok rzeczywiście zmieni strategię PiS? Nasz rozmówca ze sztabu twierdzi, że nie. "Choć konieczny będzie przegląd wszystkich pomysłów także pod kątem argumentacji przedstawianej w sądzie przez pełnomocników Platformy" - przyznaje.