Jest godzinia 23.38, środa 29 kwietnia, gdy na komórkę Karpiniuka przychodzi SMS o treści "241". Nadawcą jest Mularczyk. Następnego dnia poseł PiS zwołał konferencję, na której obwieszcza, że składa do prokuratury zawiadomienie przeciwko Karpiniukowi z art. 241 kodeksu karnego. Mówi on o konsekwencjach grożących za ujawnienie tajemnicy śledztwa.

Reklama

>>> Santorski: Wysyłanie sms-ów z pogróżkami to kompletny brak profesjonalizmu

Teraz Arkadiusz Mularczyk tłumaczy się niepamięcią. "Nie pamiętam czy wysłałem Karpiniukowi SMS, może przez pomyłkę". Karpiniuk podejrzewa jednak coś innego. Uważa, że Mularczyk przechodzi "polityczną ekstazę". "Nie traktuję tego SMS-a jako pogróżki, to po prostu infantylne zachowanie posła PiS" - twierdzi szef komisji śledczej.

>>>"Najczęściej przesłuchiwany człowiek roku"

Jest i ten trzec: Rafał Matyjaszczyk z Lewicy. "To już przypomina kłótnie w rodzinie, ja się do tego nie mieszam" - mówi. I dodaje, że w zachowaniu Karpiniuka nie ma niczego nieprawidłowego, a Mularczykowi puszczają nerwy, bo komisja poczyniła przełomowe ustalenia uderzające w Zbigniewa Ziobro i jego ekipę. Jakie?
Mularczyk tuż przed majowym weekendem zawiadomił prokuraturę, że Karpiniuk podczas przesłuchania przez komisję śledczą Jerzego Engelkinga, byłego zastępcy prokuratora generalnego, nielegalnie ujawnił zeznania prokuratorów o kulisach konferencji z sierpnia 2007 roku, na której pokazano operacyjny film ze spotkania ówczesnego ministra spraw wewnętrznych Janusza Kaczmarka z biznesmenem Ryszardem Krauze w warszawskim hotelu Marriott.

>>>Kurski wyleciał z komisji do spraw nacisków

"A właśnie zeznania tych prokuratorów są przełomowe. Okazuje się bowiem, że, wbrew temu co zeznał Engelking, ci oskarżyciele nie zgadzali się na zorganizowanie konferencji, ale nie mieli nic do powiedzenia. Ważniejszy był efekt polityczny w postaci konferencji prasowej" - tłumaczy Matyjaszczyk. Poseł Lewiczy zaznacza też, że komisja ma prawo cytować zeznania złożone w prokuratorskich śledztwach
Sebastian Karpiniuk gra ostrzej. Twierdzi, że śledztwo, w którym zarzuty składania fałszywych zeznań usłyszał m.in. Kaczmarek i Krauze wszczęto celowo na dwa dni przed słynną konferencją. Dzięki temu na potrzeby spotkania z dziennikarzami można było odtajnić tajne materiały z innego śledztwa, w sprawie przecieku z afery gruntowej. W tym postępowaniu sprawdzano czy to Kaczmarek latem 2007 roku poprzez Ryszarda Krauze ostrzegł Andrzeja Leppera przed zatrzymaniem przez Centralne Biuro Antykorupcyjne.

Reklama

"Po prostu stworzono odrębne śledztwo i postawiono zarzuty Kaczmarkowi, by pokazać jego spotkanie z Krauze w hotelu Marriott. Prokuratorzy tego nie chcieli, ale nie mieli w tej sprawie nic do powiedzenia. Byli tylko kwiatkiem do politycznego kożucha Ziobro" - barwnie oskarża Karpiniuk.

Poseł PO i Matyjaszczyk zgodnie twierdzą, że ich ustalenia oznaczają przełom w pracy komisji śledczej. Karpiniuk zapowiada rychłe powstanie raportu cząstkowego z tej sprawy. "Przełom? A niech się przełamują! W największej aferze ostatnich lat, w której zachodzi podejrzenie, że urzędujący minister zdradził akcję służb specjalnych nie ma woli politycznej by doprowadzić do postawienia winnych przed sądem. Uważam, że posłowie z PO mają za zadanie oczyścić Kaczmarka" - oburza się Mularczyk.