>>>Zobacz, za co pozywa nas Palikot
Od kilku dni, podając kolejne fakty, piszemy w DZIENNIKU, że Palikot dostaje pożyczki z anonimowych firm zagranicznych. W weekend Palikot tłumaczył się premierowi, wczoraj zwołał konferencję, aby odeprzeć zarzuty o niejasnościach w swoich finansach. Niczego nie wyjaśnił. Głównie groził DZIENNIKOWI: sądem, prokuraturą i pozwem na 10 milionów złotych. Po pytaniach dziennikarzy o szczegóły pożyczek poseł PO zaczął się zacinać.
>>>Chętnie spotkamy się z Palikotem w sądzie
Okazało się np., że dokumenty, które przekazał szefowi rządu, są kompletnie niezwiązane z opisaną przez DZIENNIK sprawą pożyczek. "Kiedy te dokumenty trafią do premiera?" - naciskali reporterzy. "W najbliższych dniach" - odparł wyraźnie zbity z tropu polityk. Przy sprawie pożyczek Palikot się pogubił. Od soboty lansował taką tezę: gdy sprzedawałem swoje firmy, umawiałem się, że oprócz ceny będę brał też pożyczki. W sobotę podał, że tak właśnie zrobił przy sprzedaży Towarzystwa Inwestycyjnego Janusza Palikota. Palikot zbył je w 2007 roku luksemburskiej spółce CEPI. I zaraz potem zaczął dostawać z CEPI wielomilionowe pożyczki. Wczoraj ujawniliśmy umowę sprzedaży Towarzystwa. Nie ma w niej mowy o gwarancjach pożyczek. Palikot mijał się więc z prawdą.
Jak wytłumaczył to wczoraj na konferencji? Zawile wyjaśniał, że chodzi o inną umowę, gdy CEPI była sprzedawana do anonimowej spółki Hydrativa na Cyprze. Tyle że sprzedaż CEPI na Cypr miała miejsce w 2008 roku, a pożyczki Janusz Palikot dostawał z CEPI w roku 2007.
>>> Milionowe pożyczki? Palikot niczego nie wyjaśnił
Palikot znów uciekł od odpowiedzi, kto jest źródłem pożyczek. CEPI, by pożyczać posłowi, sama zdobywała pieniądze od cypryjskiej spółki Decleora. Kto za nią stoi? Polityk nie dał odpowiedzi. Dziennikarze chcieli wiedzieć, czy reguła "cena plus gwarancje pożyczek" była zastosowana przy sprzedaży Polmosu przez Palikota. W blogu poseł napisał, że tak właśnie było.
Polityk wczoraj machał umową przed oczami reporterów, ale nie chciał jej pokazać. Padły też pytania, jak to się stało, że oficjalny majątek parlamentarzysty skurczył się w ostatnich latach z ponad 300, jak szacowano w rankingu "Wprost", do kilkudziesięciu milionów złotych. Polityk stwierdził, że kwestionował ranking tygodnika i wysyłał w tej sprawie sprostowania do redakcji. Maciej Łuczak, prawnik od lat pracujący dla "Wprost", zaprzeczył jednak, by Palikot przesyłał jakiekolwiek sprostowania do tego zestawienia. Dziennikarze spytali wczoraj premiera, czy zamierza wyrzucić Palikota z Platformy. "Na razie nie przewiduję tego typu ruchu" - powiedział Tusk.