Dziennikarze "Faktu" postanowili sprawdzić jakie opłaty poszczególne resorty pobierają od swoich urzędników za korzystanie ze służbowych aut do prywatnych celów.

>>>Prezydent i Sejm nie płacą podatków

Reklama

W rankingu niezaprzeczalnie prowadzi Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Szef resortu Radek Sikorski oraz jego zastępcy mogą na terenie całej Warszawy korzystać ze służbowego samochodu za darmo. Także jeśli w czasie pracy załatwiają swoje prywatne sprawy.

>>>Maria Kaczyńska dopuściła się nadużycia

"W odniesieniu do ścisłego kierownictwa resortu, osób pracujących po kilkanaście godzin dziennie, częstokroć siedem dni w tygodniu, nie jest zbytnią hojnością ani szczególnym przywilejem możliwość przejechania kilku kilometrów w obrębie miasta" - odpiera zarzuty biuro prasowe MSZ.

Nieco gorzej mają pracownicy Ministerstwa Skarbu Państwa. Urzędnicy tego resortu muszą pokryć koszty zużytego paliwa. Jeśli chcą, mogą skorzystać z usługi resortowego szofera, ale ta jest dodatkowo płatna. "Zakładając, że średnio samochód zużywa 7 litrów na 100 km, przejechanie 1 km kosztuje urzędnika zaledwie 32 grosze" - donosi "Fakt".

Najgorzej mają urzędnicy Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. Za każdy kilometr przejechany wypożyczonym służbowym samochodem płacą 1,46 zł. Jednak to i tak znacznie mniej niż opłata za taksówkę. Jeśli urzędnik chce zorganizować rodzinną wycieczkę może wypożyczyć resortowy autobusik na maksimum 15 osób. Zapłaci wtedy, aż 2,15 zł za km.