"Zmniejszenie deficytu ma nastąpić dopiero w 2011 roku" - powiedział premier, przy czym przyznał, że chociaż nasza sytuacja gospodarcza nie jest zła, to jednak daleki jest od hura-optymizmu. "Mówił pan, że gdybyśmy mieli euro nie przeżywaliśmy takich kłopotów. Teraz Międzynarodowy Fundusz Walutowy mówi, że to bardzo dobrze, że nie mamy euro, bo lepiej jest mieć możliwość prowadzenia elastycznej polityki gospodarczej" - zauważył Piotr Kraśko prowadzący rozmowę z premierem.

Reklama

>>>Sukces rządu Tuska to sukces ekipy PiS

Wcześniej to samo w rozmowie z DZIENNIKEM powiedziała Aleksandra Natalli-Świat. Przypomniała też największym przeciwnikiem wchodzenia do korytarza walutowego ERM2, czyli usztywnieniu kursu złotego, był PiS.

"Plan szybkiego wejścia do strefy euro został na razie zawieszony" - przyznał Tusk. "Kiedy ogłaszaliśmy wejście do strefy euro mówiliśmy o roku 2012. Nie ma w tym żadnej sensacji. Na początku tego roku mieliśmy do czynienia ze zjawiskiem deprecjacji złotego. Kiedy dochodziliśmy do poziomu prawie 5 złotych za euro, podjęliśmy wiele niestandardowych kroków. Niektórzy mówili, że to za ostro. (...) Obserwujemy teraz sytuację. Wiemy, że zbytnie umocnienie złotego będzie gratką dla spekulantów i zaszkodzi naszemu eksportowi. Dlatego będziemy szukali, mam nadzieję że z pomocą NBP, kurs złotówki będzie stabilny."

Reklama

Premier mówił też o sytuacji na rynku światowym rynku stoczniowym. "Nie oszukujmy się. To jest sytuacja bardzo zła. Nikt nie chce kupować statków. (...) Kiedy pytamy kto jest chętny, chętnych nie ma” - komentował.

Powiedział, że wciąż liczy na Katarczyków i prosi o kilkadziesiąt godzin spokoju. 30 sierpnia ma nastąpić ostateczne rozwiązanie w tej sprawie.

Tusk dodał, że w rozmowach z Władymirem Putinem, które zaplanowano na 1 września w Gdańsku, stawia na uczciwą rozmowę o przeszłości, by przyszłość w relacjach polsko-rosyjskich była lepsza niż do tej pory. Zależy mu szczególnie na uszanowaniu naszej bolesnej straty, jaką było wymordowanie polskich oficerów w Katyniu.

Być może nie usłyszymy na Westerplatte tego, czego oczekujemy, ale nie oznacza to, że zejdziemy z obranej drogi - na końcu której jest wzajemne "poszanowanie praw do przeszości" - podsumował premier.