Spór wybuchł w lutym, gdy „Tygodnik" napisał, że popularny w Zakopanem duszpasterz przez cztery lata był konfidentem SB. Jaki charakter miały kontakty ks. Drozdka z Zakonu Pallotynów ze Służbą Bezpieczeństwa? "Z dokumentów wynika, że jest to sytuacja niejasna, bo materiały są skomplikowane" - tłumaczy jeden z autorów książki, dr Maciej Korkuć. "Trzeba jednak powiedzieć, że spotkania odbywały się wielokrotnie i ksiądz miał pełną świadomość, z kim się spotyka" - dodaje.



Rozmówcą księdza Drozdka miał być kapitan, a potem major SB Andrzej Szczepański z Komendy Wojewódzkiej w Nowym Sączu. SB nawiązała kontakt z księdzem, kiedy złożył on podanie o paszport. Nadano mu pseudonim Ewa. Jak się dowiedzieliśmy, miał zostać zwerbowany na podstawie kompromitujących materiałów. Służba Bezpieczeństwa miała też wykorzystać fakt, że był w konflikcie z władzami diecezji krakowskiej.



Według dokumentów ksiądz spotykał się z esbekami 28 razy. W 1987 miał poinformować o spotkaniu kilku księży z ówczesnym sekretarzem papieża, ks. Dziwiszem. SB wysoko oceniała informacje, które miał dostarczać TW "Ewa". A na dodatek ksiądz Drozdek potajemnie udzielił ślubu prowadzącemu go oficerowi SB i również w tajemnicy przygotowywał jego córkę do bierzmowania.



Ksiądz Drozdek zaprzecza, jakoby współpracował z esbekami. "Nigdy nie byłem agentem SB" - ucina rozmowę. Proboszcz z Krzeptówek rozsyła do innych księży informacje, które mają to udowodnić. W sierpniu na zjeździe internowanych zrobił sobie zdjęcie z byłymi opozycjonistami. Dziś wysyła je jako dowód, że popiera go "Solidarność".



Historycy są bardzo ostrożni i nie przesądzają w swojej książce, czy ksiądz był tajnym współpracownikiem. Podkreślają, że kwestia wiarygodności dokumentów SB będzie przedmiotem "dalszej weryfikacji w oparciu o inne - dotychczas niedostępne źródła, które mogą być rozproszone w zasobie archiwalnym IPN. Jednak szczątkowy materiał z lat 1986-1989 pozwala stwierdzić, że z czasem kontakty przybrały charakter "bardziej zgodny z oczekiwaniami funkcjonariusza SB".



"Dokumenty są mocno przerzedzone"- podkreśla dr Korkuć. Jednak, jak się dowiedział DZIENNIK, IPN odmówił księdzu Drozdkowi wydania statusu pokrzywdzonego. "Cieszę, że publikacja potwierdza nasze doniesienia" - komentuje jednak redaktor "Tygodnika Podhalańskiego" Jerzy Jurecki.



Po artykule „Tygodnika”, który kategorycznie stwierdził, że dokumenty świadczą, iż proboszcz był konfidentem, zakopiańscy radni zaapelowali do prokuratury, by wszczęła postępowanie przeciw Jureckiemu. Władze miasta bojkotowały "Tygodnik Podhalański": nawoływały do niekupowania i niereklamowania się w nim - uznając, że wszystko, co zostało napisane, jest kłamstwem. Sam ksiądz podał gazetę do sądu. Jak dowiedział się DZIENNIK, ks. Drozdek ma silną pozycję wśród wysokich urzędników kurii krakowskiej. To podobno właśnie pod naciskiem kurii zgodził się w czerwcu na zawarcie ugody z "Tygodnikiem".



Książka krakowskich historyków ukazała się nakładem wydawnictwa zakopiańskiego Urzędu Miasta. Tego samego, który bojkotował "Tygodnik Podhalański".



























Reklama