Resort nie widzi w całej sprawie żadnego problemu. "Policjanci przecież przyniosą kanapkę koledze, jak ich o to poprosi. I to była taka sama sytuacja. Jedyna różnica polega na tym, że policjanci nie przynieśli tych kanapek kolegom, tylko zanieśli je na peron" - mówi dziennikowi.pl rzecznik MSWiA Tomasz Skłodowski.

Reklama

Jego zdaniem, prośba wiceministra Marka Surmacza nie była poleceniem służbowym. I policjanci mogli bez żadnych konsekwencji mu odmówić. "Jestem zdziwiony, że z uprzejmości starają się państwo uczynić zarzut" - mówi Skłodowski. Na sugestię, że jest różnica między prośbą kolegi a wiceministra, któremu szeregowy policjant raczej nie odmówi, rzecznik resortu odpowiada: "To znaczy, że wiceminister jest osobą gorszego sortu? Nie bardzo to rozumiem i nie zgadzam się z taką argumentacją".

Takiej postawy nie rozumie etyk, profesor Jacek Hołówka. Jego zdaniem, to co zrobił wiceminister Marek Surmacz, to "symptom bardzo groźnej choroby, która nazywa się prywata".

"Skoro wiceminister Surmacz przyjął taką linię obrony, że nie rozumie, na czym polega jego wina, to wypowiedzieć się powinien minister Ludwik Dorn" - mówi prof. Hołówka w rozmowie z dziennikiem.pl. I zaraz dodaje: "PiS obiecywał uporządkowanie prywaty i warcholstwa na terenie kraju. To niech teraz pomyśli o tym, że wysocy urzędnicy państwowi powinni mieć poczucie służby publicznej. Jeśli nie mają tego poczucia, to do niczego się nie nadają".

Reklama

Zdaniem prof. Hołówki, minister Dorn powinien wyrzucić swojego zastępcę. "Jest trochę za późno, żeby wiceministra szkolić i informować go o tym, jakie są jego obowiązki. Jego szef powinien poszukać sobie ludzi bardziej odpowiedzialnych. Nie jestem sobie w stanie wyobrazić, że w kraju nie ma sprawnych administratorów, którzy byliby w stanie zrozumieć, na czym polega służba publiczna" - uważa etyk.