Minister rozmawiał już z premierem o pieniądzach na podwyżki i o swoim ewentualnym odejściu z resortu. W spotkaniu wziął udział także wicepremier Andrzej Lepper. Sam szef MEN twierdzi jednak, że Jarosław Kaczyński pozytywnie zareagował na jego propozycję przekazania dodatkowych pieniędzy na wyższe pensje dla nauczycieli. Dzięki dodatkowym 500 milionom wszyscy nauczyciele mogliby dostać 5-proc. podwyżkę.

Optymistą jest także rzecznik rządu, Jan Dziedziczak. "Nie ma kryzysu w koalicji, a rząd ma zaplecze w Sejmie" - zapewnił po spotkaniu premiera z Giertychem.

Wcześniej minister edukacji nie wykluczał nawet swojej dymisji. "Ja chcę być ministrem edukacji. Ale nie można być ministrem edukacji, jeśli rząd, w którym się jest, najpierw obiecuje podwyżkę, a potem się z niej wycofuje" - tłumaczył Giertych jeszcze przed spotkaniem z premierem. Groził, że odejdzie jeszcze w tym tygodniu. A Liga Polskich Rodzin razem z nim wyjdzie z koalicji rządowej.

Według Giertycha rząd już dawno zapowiedział, że da dodatkowe 500 mln złotych dla nauczycieli poza obiecanym wcześniej niecałym miliardem. Jednak po kolejnych głosowaniach nad budżetem w Sejmie okazało się, że na niecałym miliardzie się skończyło. A minister edukacji twierdzi, że to za mało, żeby wszyscy dostali swoje 5 proc.

Giertych i Liga Polskich Rodzin uważają, że da się jeszcze znaleźć pieniądze na edukację. Skąd? Z tego, co państwo zarabia na VAT, czyli podatku od produktów. Jeszcze w tym tygodniu LPR złoży w Senacie odpowiednią poprawkę do tegorocznego budżetu, żeby właśnie pieniądze z VAT-u dać nauczycielom.

Minister edukacji ma poparcie nauczycielskiej Solidarności. Natomiast Związek Nauczycielstwa Polskiego już planuje protesty przeciwko Giertychowi.