Wiceminister ogłosił ten nowy pomysł w czasie, gdy w stolicy ruszała kilkutysięczna demonstracja niezadowolonych nauczycieli z ZNP. Pedagodzy żądają odejścia ministra edukacji Romana Giertycha. Słowa wiceministra Orzechowskiego zdenerwują ich jeszcze bardziej.
"Kandydaci na dyrektorów szkół będą musieli publicznie i zdecydowanie odciąć się od stalinowskiej spuścizny ZNP" - oświadczył stanowczo Orzechowski. Ale jak od razu zastrzegł, nie chodzi o to, by dyrektorami nie zostawali członkowie ZNP. Chodzi jedynie o dekomunizację oświaty, a kandydaci nie będą musieli wypisywać się z ZNP - tłumaczył.
"Mam prawo pytać kandydata na eksponowane stanowisko, czy był agentem i współpracował z tajnymi służbami totalitarnego państwa, jak i o to, czy popiera
organizację z <mroczną przeszłością>" - wyjaśniał dziennikarzom wiceminister. "ZNP jest politycznym partnerem SLD i do dziś nie odciął się od komunistycznego dziedzictwa" - dodał.
Orzechowski ostro skrytykował też dzisiejszą demonstrację nauczycieli i pracowników oświaty. "ZNP, wzorem dawnej komuny, kiedy to za udział w pochodzie
oferowano setkę wódki i serdelka, za udział w manifestacji oferuje gratyfikacje 25 złotych" - rzucił, dodając, że spotykał się z takimi praktykami, gdy był wiceprezydentem Łodzi.
Te zarzuty odpiera Sławomir Broniarz, prezes ZNP. "Każdy terenowy oddział Związku mógł podjąć uchwałę, że za dojazd zapłaci z własnych pieniędzy nauczycielom" - ripostował w rozmowie z Polskim Radiem.
Kilka dni temu burzę komentarzy wywołała wypowiedź wiceministra Orzechowskiego na temat gejów w zawodzie nauczyciela. Orzechowski zapowiedział bowiem, że pracę stracą ci pedagodzy, którzy będą promować homoseksualizm.