Przed domem Barbary Blidy w Siemianowicach Śląskich od środy palą się znicze, a mieszkańcy Śląska przynoszą kwiaty. Wokół nadal stoi szczelny kordon policji. W środku rodzina odpowiada na pytania śledczych.

Środowa tragedia wstrząsnęła mężem Henrykiem. Jest załamany. Z trudem wytrzymał kilkugodzinne przesłuchanie w prokuraturze. Nie odbiera telefonów, nie chce nikogo widzieć poza córką.

Jak ustalił DZIENNIK, Henryk Blida wyczerpująco odpowiadał na pytania śledczych i rzucił zupełnie nowe światło na powiązania z węglową mafią.Śledczy znający kulisy sprawy twierdzi, że prokuratorzy dowiedzieli się o nowych wątkach w prowadzonym śledztwie.

"Byliśmy zaskoczeni szeroką wiedzą i znajomością kulis biznesu węglowego, jaką uzyskaliśmy od Henryka Blidy. To bardzo cenne zeznania" - ucina Michał Szułczyński, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Gliwicach.





Reklama

Szułczyński poinformował o wynikach sekcji zwłok. Zdaniem biegłych z katowickiego zakładu medycyny sądowej jedyny strzał oddany został przez ofiarę. Nie stwierdzono udziału osób trzecich ani śladu przemocy czy szamotaniny.

Ustalenia DZIENNIKA potwierdzają taki przebieg wydarzeń. Jedna z osób, która brała udział w ratowaniu Barbary Blidy poinformowała nas, że pierwsza wersja wydarzeń podana przez ABW, choć nieprawdopodobna, jest prawdziwa. Barbara Blida miała ukryty w łazience gotowy do strzału rewolwer.

"Myślę, że spodziewała się odwiedzin oficerów ABW lub innych służb. Zaskoczona mogła być jedynie porą i sposobem działania. Stąd jej dramatyczna reakcja" - usłyszeli reporterzy DZIENNIKA.

"Barbara została wykorzystana przez swoje środowisko biznesowe. Jej problem polegał na tym, że przyjaciołom nie potrafiła odmawiać. Ich problemy były jej problemami" - mówiła wczoraj Katarzyna Korzekwa, siostra Blidy.

"Oglądałam środową debatę w Sejmie. Zwróciłam uwagę na wypowiedzi Wassermanna i Ziobry. Oni nie mówili o wręczaniu łapówek przez Barbarę, ale o przekazywaniu pieniędzy. To zasadnicza różnica" - dodaje. Siostra byłej minister nie zgadza się na dłuższą rozmowę. "Teraz proszę nam dać spokój, abyśmy mogli godnie pochować Basię" - mówi.

W wyborach do Sejmu w 2001 r. poparło ją ponad 80 tysięcy wyborców. Ci, z którymi prowadziła interesy, stawali się jej kolegami, a nawet przyjaciółmi. Tak jak Barbara Kmiecik, "śląska Alexis", która według prokuratury obciążyła ją zeznaniami. Powiedziała, że Blida pośredniczyła w przekazywaniu pieniędzy dyrektorom kopalń i prezesom spółek węglowych w zamian za dostawy węgla z tzw. odroczonym terminem płatności.

Agencja Handlowa B. Kmiecik i spółka swoją upadłość zawdzięcza Jerzemu Markowskiemu z SLD, byłemu ministrowi górnictwa. To on kilkanaście lat temu zabronił kopalniom sprzedaży węgla przez pośredników. Blida pisała wtedy rekomendacje Kmiecikowej dla Markowskiego, prosząc go o umożliwienie firmie swojej koleżanki dostępu do węgla. Bez skutku, co poróżniło niedawnych kolegów partyjnych. Animozje mimo upływu lat wciąż były żywe i trwały niemal do śmierci Barbary Blidy.

Kiedy poróżniła się z Leszkiem Millerem i odeszła z polityki, zajęła się interesami w branży budowlanej, od od trzech lat pracowała w spółce deweloperskiej J.W. Construction. Nie ukrywała, że to źródło niezłych pieniędzy: miesięcznie kilkadziesiąt tysięcy złotych. To powodowało zawiść. Wtedy też zaczęto głośno wypominać jej znajomości z biznesmenami uwikłanymi w kontrowersyjne interesy w branży węglowej. Przypomniano Blidzie dom letniskowy w Szczyrku, którego budowę miała współfinansować "Alexis". Aby uciąć plotki, Blidowie sprzedali go kilka miesięcy temu. Transakcja nie zakończyła spekulacji na temat nieczystych powiązań przyjaciółek.