Rezydencja Lecha Kaczyńskiego na Helu musiała się spodobać prezydentowi USA George’owi Bushowi. Jednak nie tylko uroki polskiego Bałtyku, ale przede wszystkim treść rozmów stała się powodem przedużenia szczytu o blisko 30 minut.

Reklama

Głównym tematem rozmów była instalacja elementów amerykańskiej tarczy antyrakietowej w Polsce. George Bush przekonywał polskiego prezydenta do zgody na to przedsięwzięcie. Polska strona nie mówi nie, ale stawia twarde warunki.

Decyzja nie jest łatwa, bo polskie społeczeństwo jest niechętne amerykańskiej bazie. Z najnowszego sondażu DZIENNIKA wynika, że aż 62 proc. Polaków chce, aby decyzja o rozmieszczeniu wyrzutni rakiet na naszym terytorium zapadła w ogólnonarodowym referendum.

Opóźnienie wylotu prezydenta USA z Polski, jego nieprzewidziany spacer z Lechem Kaczyńskim po molo, komentowano jednoznacznie: "W kategoriach dyplomatycznych oznacza to, że między prezydentami zagrała dobra chemia" - ocenia spotkanie jeden z polskich dyplomatów.

Reklama

To ważna ocena, zwłaszcza po zaskakującej propozycji prezydenta Rosji Władimira Putina, aby do systemu antyrakietowego włączyć rosyjską bazę radarową w Azerbejdżanie albo w innym miejscu świata. A to może osłabić pozycję negocjacyjną Polski w sprawie tarczy.

Według obserwatorów wizyta Busha w Warszawie oraz wcześniejsza w Pradze są wyraźnym sygnałem dla Moskwy, że Amerykanie nie ustąpią w sprawie tarczy. Polsko-amerykańskie negocjacje trwają. Czesi już zgodzili się na rozmieszczenie u siebie stacji radarowej globalnej obrony przeciwrakietowej (Global Missile Defence), jak oficjalnie nazywa się tarcza antyrakietowa.

Prezydent Bush przyleciał do Polski z Niemiec, gdzie w nadmorskim Heiligendamm uczestniczył w szczycie G8. Podobnie jak tam, tak i na Helu witali go antyglobaliści. Nie udało im się zakłócić spotkania, choć zapowiadali, że z Helu uczynią "Hell" (ang. piekło) dla Busha.

Nad bezpieczeństwem szczytu czuwało ponad 3 tys. funkcjonariuszy, w tym 200 agentów amerykańskiej Secret Service. Według jednego z oficerów BOR środki bezpieczeństwa były porównywalne tylko z tymi, jakie obowiązują podczas pielgrzymek papieża.