Dorn odrzucił zarzuty Marcinkiewicza - zapewniał, że to nieprawda, by w PiS działały jakieś nieformalne struktury, które miałyby prowadzić swoją politykę poza partią.
Wicepremier podsumował, że słowa Marcinkiewicza świadczą o tym, że coraz bardziej dystansuje się on do swojej partii. "Ja sądzę, że nastąpiło jakieś daleko idące oddalenie, odejście od Prawa i Sprawiedliwości" - przekonywał marszałek.
Dorn zdiagnozował też obecny stan ducha byłego premiera, który teraz pracuje w Londynie w Europejskim Banku Odbudowy i Rozwoju. Zdaniem marszałka Sejmu, Kazimierz Marcinkiewicz czuje się skrzywdzony i odrzucony przez partię. Ale - jak mówi Dorn - wypowiedzi byłego premiera na pewno nie oznaczają, że znów będzie on aktywny w szeregach PiS. Bo w partii nie ma już raczej dla niego miejsca.
A co na to sam Marcinkiewicz? "Nie rozumiem, skąd tak ostre wypowiedzi polityków PiS" - komentował w TVN24 słowa Dorna były premier. Zapewniał jednak, że nie ma marszałkowi za złe tej wypowiedzi. I że jego tak naprawdę nie ma już w polityce. "Przekonuję się teraz, że polityka to choroba śmiertelna. Ale próbuję się z niej wyleczyć" - podsumował Marcinkiewicz.
Jednocześnie były premier powtórzył, że wpływ dawnego układu z Porozumienia Centrum szkodzi Prawu i Sprawiedliwości. Jak wyjaśnił, jego celem nie było skłócenie członków PiS. Chciał jedynie "z miłością" zwrócić uwagę na to, co dzieje się złego wewnątrz jego partii.
Powiedział też, że nie ma za złe kolegom z partii negatywnych uwag pod jego adresem. Były premier zapowiedział, że na jesieni planuje wydanie książki o kulisach swoich rządów. Nie zamierza na razie wracać do kraju.