Jaki? "Zakończenie łamania prawa przez cztery pielęgniarki przebywające w budynku kancelarii". Chodzi o to, by kobiety wyszły z budynku. Te jednak do tej pory kategorycznie odmawiają.
Jarosław Kaczyński stawia sprawę na ostrzu noża. Pielęgniarki popełniają przestępstwo - twierdzi. "Panie otrzymały zgodnie z prawem wezwanie do opuszczenia" - przypomina premier. "Gdyby to byli mężczyźni, to już by ich tutaj dawno nie było. Ale, oczywiście, w jakimś momencie będziemy musieli podjąć takie decyzje, bo takiej sytuacji nie można kontynuować" - dodaje.
Jakie decyzje, tego nie precyzuje. Do tej pory nie było mowy o usunięciu pielęgniarek siłą. Sam premier przyznawał, że daleki jest od takich pomysłów. Policja jedynie przesunęła protestujące siostry z ulicy pod kancelarią na chodnik.
"W poniedziałek będą rozmowy ze związkami zawodowymi, ale z tymi, które przestrzegają prawa. Nikt nie zyska nic od tego rządu łamiąc prawo" - zaznaczył szef rządu. Zaproszenie dostali związkowcy z OPZZ, Naczelnej Rady Lekarskiej, NSZZ Solidarność oraz Naczelnej Rady Pielęgniarek i Położnych. Czy je przyjmą, jeszcze nie wiadomo.
W nocy z soboty na niedzielę z senator Janiną Felińską i posłanką Jolantą Szczypińską spotkali się członkowie zarządu Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych. Rzeczniczka OZZPiP Ewa Obuchowska. "Chcemy aby doszło do spotkania zarządu z czterema koleżankami, które od wtorku są w Kancelarii Premiera; ewentualnie aby jedna z nich wyszła do nas" - wyjaśniła.
"Chcemy, aby panie spowodowały, żeby premier wyraził zgodę na to, abym udała się do koleżanek w kancelarii premiera. Była też koncepcja, aby jedna z koleżanek przyszła tutaj. Ostatecznie wyrażono zgodę na rozmowę telefoniczną" - dodała Obuchowska.
"Koleżanki prosiły żeby dostarczyć im niezbędne rzeczy oraz owoce. Prosiłyśmy panią poseł, aby zgodzono się na dostarczenie tych rzeczy" - podkreśliła. Przypomniała, że protestujący poprosili Rzecznika Praw Obywatelskich o mediację z sporze z rządem.
Protestujący biały personel domaga się podwyżek. Premier odpowiada stanowczo, że w tym roku żadnych podwyżek nie będzie. Ale proponuje, by poszukać pieniędzy na służbę zdrowia, podwyższając podatki dla najlepiej zarabiających. W tej sprawie chce zorganizować referendum.
Jarosław Kaczyński mówił, że chce zmusić najbogatszych Polaków, by zaczęli płacić podatki, bo - jak stwierdził - oni właśnie z różnych względów ich nie odprowadzają do państwowej kasy. "Albo płacą podatki za granicą, gdzie są one bardzo niskie, albo też tu w Polsce różnymi metodami się wykręcają od podatków. Kilka miliardów można odzyskać, likwidując to" - zaproponował szef rządu.