"To rzecz w najwyższym stopniu naganna" - grzmiał Jan Rokita z PO. Przekonywał, że taka osoba nie powinna być dopuszczana do tak poważnej funkcji i tak ważnych rozmów. "Pan Dukaczewski to jest postać, która stała się symbolem nieformalnych powiązań w WSI przez ostatnie 15 lat. W polskiej polityce i polskim życiu publicznym jest to jeden ze złych symboli, najgorszych zjawisk ostatnich lat. Jest to symbol ciemnych, niejasnych powiązań w polskim życiu publicznym" - oburzał się Rokita w Radiu Zet.
Murem za tłumaczką Magdą Fitas stoją - w jednym szeregu - PiS i SLD. Jeśli zostało wydane dopuszczenie do tajemnic państwowych, to znaczy, że osoba została sprawdzona, i że wszystko jest w porządku - tłumaczył szef MON Aleksander Szczygło. "Nie zaglądamy nikomu do sypialni" - ironizował, odpowiadając na zarzuty Rokity.
To świetny tłumacz - mówił z kolei Wojciech Olejniczak z SLD. I przekonywał, że nie ma nawet powodu, by mówić o jakimkolwiek przecieku informacji. "To jest temat wywołany po to tylko i wyłącznie, żeby niektórzy mogli wyrażać skrajne opinie" - uciął szef Sojuszu.
Słowami Rokity zaskoczony jest sam generał Dukaczewski. "Jest to prywatna opinia pana posła. Za tym nie idą żadne fakty" - przekonywał. Dodał, że jest zdziwiony atakiem właśnie ze strony PO - partii, która przecież przygotowała "antyraport" do raportu z likwidacji WSI. Antoni Macierewicz ostro oskarżał w nim Dukaczewskiego, a dokument Platformy był zupełnie przeciwny.
Sama tłumaczka, która towarzyszyła prezydentowi w czasie ostatniego szczytu w Brukseli, zapewniła "Wprost", że zasada jej pracy polega przede wszystkim na dyskrecji. Gen. Dukaczewski powiedział z kolei, że nie ma zwyczaju zaprzątać uwagi opinii publicznej swoimi sprawami osobistymi.