"Trans-Atlantyk" to - według ministra Giertycha - książka opowiadająca o dezerterze z wojska, który znajduje sobie kochanka w Argentynie. "Pokazywanie dezertera, który kieruje się głównie seksualnym popędem, niczego młodzieży nie daje" - tłumaczył w wywiadzie dla DZIENNIKA szef MEN.
Minister kultury, który wołał, by pozostawić dzieła Gombrowicza w kanonie lektur, sam postawił Giertychowi diagnozę. Wicepremier ma najwidoczniej obsesję seksualności - stwierdził Ujazdowski w radiowych "Sygnałach Dnia". I podkreślił, że z decyzją ministra edukacji nie może się zgodzić.
Nie powinno się skreślać w ten sposób książek autorów wybitnych, w sytuacji, gdy "wpycha się tam autorów z drugiej półki". Literatury nie powinno się ideologizować - przekonywał minister kultury, który jakiś czas temu przygotował własny projekt kanonu lektur. Znalazły się wśród nich m.in. niechciane przez Giertycha książki Gombrowicza. Mimo wszystko Ujazdowski ma nadzieję, że spór o lektury wkrótce się skończy. Być może pomoże opinia ekspertów, którzy mają się przyjrzeć propozycji Giertycha.
A co na to wszystko sam szef MEN? W wywiadzie dla DZIENNIKA bagatelizował pretensje kolegi z rządu. "Ma słabą pozycję w PiS, więc chce zaistnieć i podlizać się salonowi. Na jego konferencje prasowe nie chodzi pies z kulawą nogą. A na edukacji zna się każdy. Zresztą nie będę debatował z innymi ministrami o moim resorcie" - mówił o ministrze kultury.