"Więcej rozmów ze związkowcami na razie nie będzie, rząd nie ma nic więcej do zaproponowania" - powiedział tuż po rozmowach z lekarzami Religa. Dodał, że jeśli rozmowy w ogóle będą, to najwcześniej jesienią.

Reakcja lekarzy była do przewidzenia. "Rozmowy chyba nie mają sensu" - mówili jeszcze przed spotkaniem z Religą. Jak zapowiadał przewodniczący OZZL Krzysztof Bukiel, lekarze nie podpiszą układu zbiorowego, jeśli nie będzie w nim zapisów o stawkach minimalnych. "Układ bez pieniędzy to jak szpital bez lekarzy. Jeśli nie będzie gwarancji płac, nie będzie lekarzy w szpitalach" - mówił Bukiel.

"Negocjacje były tylko zajęciem czasu" - powiedział już po spotkaniu. "Pan minister po dwóch miesiącach strajku lekarzy stwierdził, że nie ma żadnych kompetencji w zakresie płac lekarzy i tempa ich wzrostu" - dodał. "Jedynym ustaleniem tych dwumiesięcznych negocjacji jest to, że nie zabiorą nam podwyżek z 2006 r." - podkreślił. I - jak zapowiedział - strajk w służbie zdrowia trwa. Lekarze nadal będą zwalniać się z pracy. Bukiela i jego związek ostatecznie poparły wszystkie lekarskie związki zawodowe.

Tuż po lekarzach ze spotkania z ministrem wyszły pielęgniarki. "Nie ma porozumienia z rządem" - stwierdziły. Zapowiedziały, że jeszcze dziś podejmą decyzję, czy miasteczko namiotowe przed kancelarią premiera zostaje. Ale może się okazać, że ich decyzja nie będzie miała większego znaczenia. Bo według ministra zdrowia, "przyszedł czas, że dobrze by było, żeby to miasteczko znikło". "W tym momencie, ani dziś, jutro czy pojutrze żadnych innych ustępstw i propozycji ze strony rządu nie będzie. Bez względu na to, czy miasteczko będzie trwało" - powiedział Religa.

A właśnie tylko układ zbiorowy, ale bez podwyżek, to jedyne, co proponował pracownikom służby zdrowia Religa. "Odpowiem słowami premiera, który powiedział, że nie mamy wiarygodnych wyliczeń w tym momencie, w związku z tym dzisiaj, w tym momencie o konkretnych sumach nie możemy jeszcze dyskutować" - mówił wczoraj. Tuż przed dzisiejszym spotkaniem z lekarzami zapewniał, że będzie się tego trzymać. "Nasze stanowisko nie ulegnie zmianie" - zapowiadał Religa. Po spotkaniu powiedział tylko, że wzrost płac jest możliwy dla wszystkich pracowników służby zdrowia dopiero w przyszłym roku i jest ściśle związany ze wzrostem nakładów na Narodowy Fundusz Zdrowia.

Lekarze domagają się podwyższenia płacy minimalnej do 5-7 tys. zł.